Śmiechu warte?

Dodano:   /  Zmieniono: 
To, co nas śmieszy, wiele o nas mówi. Chociaż z poczuciem humoru jest jak z gustem - trudno o nim dyskutować - to mimo wszystko nawet w tak indywidualnej kwestii powinny obowiązywać jakieś granice.
Jeśli śmieszy nas mężczyzna ślizgający się na skórce od banana, albo obrzucanie się tortami, to raczej nie mamy wyrafinowanego poczucia humoru. Ale rzeczywiście - takie sytuacje mogą śmieszyć. Gorzej, kiedy widzowie śmieją się ze scen tragicznych (chyba, że są to sceny tragiczne w południowoamerykańskich telenowelach). A z takim zjawiskiem spotkałam się w kinie kilkakrotnie.

Ostatnio zaskoczyły mnie salwy śmiechu podczas projekcji japońskiego filmu "Brutalny glina" Takeshi Kitano (na przeglądzie filmów japońskich). O filmie Kitano można powiedzieć wiele, ale na pewno nie to, że jest zabawny. Historia policjanta Azumy, stosującego drastyczne metody walki z narkotykowym podziemiem (i nie tylko) jest bowiem wyjątkowo brutalna. Owszem zdarzają się dialogi, w których pojawia się gorzko ironiczny humor, ale - o ironio - to nie one śmieszyły część (na szczęście - tylko część) widzów. Śmiech wywoływały natomiast sceny wręcz ociekające krwią. Taką samą reakcję zauważyłam wcześniej oglądając rumuński dramat rodzinny. Widzowie wybuchali śmiechem, kiedy mnie łza się kręciła w oku.
 
I teraz męczy mnie pytanie - czy pokolenie wychowane na sitcomach, zatraciło wyczucie, kiedy należy się śmiać, a raczej kiedy na pewno tego robić nie należy?