Steven Seagal złości się na krytyków jego muzyki.
Steven Seagal złości się na krytyków jego muzyki. Gwiazdor kina akcji, który realizuje się także na scenie jako artysta bluesowy, uważa, że wcale nie jest taki kiepski, jak twierdzą niektórzy.
- Grałem z największymi legendami bluesa - argumentuje Seagal. - Uwielbiają mnie, szanują i chwalą. To powinno coś znaczyć, do cholery. Występowałem na scenie z Albertem Collinsem, Clarence'em "Gatemouth" Brownem i B.B. Kingiem. Wszyscy mówili, że jestem świetny, więc mam gdzieś krytyków - denerwuje się Seagal.
- Grałem z największymi legendami bluesa - argumentuje Seagal. - Uwielbiają mnie, szanują i chwalą. To powinno coś znaczyć, do cholery. Występowałem na scenie z Albertem Collinsem, Clarence'em "Gatemouth" Brownem i B.B. Kingiem. Wszyscy mówili, że jestem świetny, więc mam gdzieś krytyków - denerwuje się Seagal.