Trzyosobowa delegacja z Muzeum Narodowego pojedzie do Niemiec, by zbadać autentyczność obrazu "Żydówka z pomarańczami" Aleksandra Gierymskiego, zrabowanego podczas II wojny z Muzeum Narodowego w Warszawie i wycofanego w ostatnią sobotę z aukcji w Niemczech.
Wyjazd ma nastąpić w najbliższym czasie, może nawet w tym tygodniu, a na pewno w przyszłym - powiedziała rzeczniczka Muzeum Narodowego Katarzyna Wakuła. Nie podała jednak żadnch nazwisk. - Nie jest to oczywiście tajemnica, ale na razie wolelibyśmy nie podawać żadnych nazwisk. (...). Mogę jednak powiedzieć, że wśród tych trzech osób, które zostały wytypowane do tego, aby zanalizować dzieło, jest kuratorka i konserwator" - poinformowała.
"Jeżeli chodzi o samą analizę autentyczności obrazu na miejscu, ona musi trochę potrwać. (...) Nie chcielibyśmy jednak ze szczegółami opowiadać jak to będzie wyglądać ze względu na to, że jest to bardzo delikatna sprawa. Nasi specjaliści, którzy pojadą do Niemiec, będą wiedzieli, jakie środki muszą podjąć, dopiero po tym, kiedy na żywo zobaczą obraz" - podkreśliła Wakuła.
W miniony piątek o odnalezieniu obrazu w domu aukcyjnym Kunst und Auktionshaus Eva Aldag napisała "Gazeta Wyborcza". Oferowano go z ceną wywoławczą 4,4 tys. euro. W katalogu aukcyjnym obraz opisano jako "zapewne obraz Gierymskiego". Według marszandów, obecna właścicielka obrazu odziedziczyła go po babce, która w 1948 r. wyszła za mąż za posiadającego już wówczas obraz przemysłowca i kolekcjonera z Duesseldorfu. Obraz został wycofany z aukcji po interwencji polskiego resortu kultury i Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
em
Wyjazd ma nastąpić w najbliższym czasie, może nawet w tym tygodniu, a na pewno w przyszłym - powiedziała rzeczniczka Muzeum Narodowego Katarzyna Wakuła. Nie podała jednak żadnch nazwisk. - Nie jest to oczywiście tajemnica, ale na razie wolelibyśmy nie podawać żadnych nazwisk. (...). Mogę jednak powiedzieć, że wśród tych trzech osób, które zostały wytypowane do tego, aby zanalizować dzieło, jest kuratorka i konserwator" - poinformowała.
"Jeżeli chodzi o samą analizę autentyczności obrazu na miejscu, ona musi trochę potrwać. (...) Nie chcielibyśmy jednak ze szczegółami opowiadać jak to będzie wyglądać ze względu na to, że jest to bardzo delikatna sprawa. Nasi specjaliści, którzy pojadą do Niemiec, będą wiedzieli, jakie środki muszą podjąć, dopiero po tym, kiedy na żywo zobaczą obraz" - podkreśliła Wakuła.
W miniony piątek o odnalezieniu obrazu w domu aukcyjnym Kunst und Auktionshaus Eva Aldag napisała "Gazeta Wyborcza". Oferowano go z ceną wywoławczą 4,4 tys. euro. W katalogu aukcyjnym obraz opisano jako "zapewne obraz Gierymskiego". Według marszandów, obecna właścicielka obrazu odziedziczyła go po babce, która w 1948 r. wyszła za mąż za posiadającego już wówczas obraz przemysłowca i kolekcjonera z Duesseldorfu. Obraz został wycofany z aukcji po interwencji polskiego resortu kultury i Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
em