Monografia "Okupacyjny Kraków" prof. Andrzeja Chwalby trafiła do księgarń. To II wydanie tej książki, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Literackiego.
Jak pisze prof. Chwalba, Kraków, "miał szczęście w nieszczęściu". Okupacyjne straty ludności wyniosły w nim bowiem "tylko" 25 proc., a więc były mniejsze niż wielu innych polskich miastach. Miasto to stało się więc u schyłku wojny największym skupiskiem ludności polskiej.
Bezpośrednio przed wybuchem wojny mieszkało w Krakowie nie więcej niż tysiąc obywateli niemieckich, ale w końcu 1939 r. na ulicach zaroiło się od Niemców, którzy z zapałem "przywracali" miasto niemczyźnie. Jak pisze Chwalba, według nazistowskiej propagandy, prawo do osiedlania się w Krakowie dawała obywatelom niemieckim historia, czyli stała ich obecność na tym obszarze od czasów prehistorycznych, a więc od powstania nad Wisłą pierwszych siedlisk Gotów i innych plemion germańskich. Nawet nazwa miasta nie była polska, lecz wywodziła się od Wikinga o imieniu Krakus. Autor przytacza też wypowiedź z grudnia 1939 r. gubernatora generalnego Hansa Franka, który zwracając się do filharmoników wiedeńskich stwierdził, iż "polskość była tu jedynie próbą sfałszowania historii".
Jednak, zauważa Chwalba, w pierwszych tygodniach okupacji Niemcy - wojskowi i cywile - zdobywali się na przyjazne wobec Polaków gesty. Z wielką pompą postawili (na dwa miesiące) posterunek honorowy przy wejściu do krypty Józefa Piłsudskiego, zapowiedzieli też, że będą sprawowali rządy w poszanowaniu polskich tradycji i polskich instytucji. Sugerowali, że jeśli mieszkańcy miasta zachowają spokój, mogą liczyć na ulgi i przywileje.
Rzeczywistość okazała się brutalna. Ujawniony w styczniu 1942 r. plan dla Krakau przewidywał, że po wymordowaniu Żydów Polacy zostaną przesiedleni do Podgórza, czyli na prawy brzeg Wisły. Zatem cały historyczny Kraków, wraz z Kleparzem i Kazimierzem, stałby się niemiecki, tak jak tego życzyli sobie młodzi Niemcy z Hitlerjugend, wznosząc podczas nazistowskich manifestacji okrzyki: "Chcemy Krakowa bez Polaków".
Ten plan likwidacji ludności żydowskiej Krakowa i stopniowej depolonizacji miasta był realizowany od ustanowienia miasta stolicą Generalnego Gubernatorstwa. Stołeczność niemieckiego Krakowa miał podkreślać Wawel, który został wybrany na rezydencję Franka. Od końca października 1939 r. Wawel nazywał się oficjalnie Krakauer Burg, a za publiczne wymówienie słowa "Wawel" można było trafić do więzienia. W sali Senatorskiej Frank umieścił kino, na dolnym tarasie ogrodów królewskich gubernatorowa poleciła zainstalować basen kąpielowy, urządzono ekscentryczne sypialnie, jadalnie i gabinety oraz toalety a w nich womitoria z lśniącymi uchwytami.
W niedzielę Wawel udostępniano zwiedzającym narodowości niemieckiej, natomiast nie mieli tam wstępu ani Polacy, ani Żydzi, chyba że w charakterze służby zamkowej. Wśród sprzątających przez pewien czas widywano matkę Romana Polańskiego, która potem zginęła w komorze gazowej.
W swej publikacji Chwalba przypomina, że już późną jesienią 1939 r. Kraków został podzielony na cztery strefy zamieszkania: niemiecką, mieszaną, polską i żydowską. Z obszaru uznanego za dzielnicę niemiecką stopniowo usuwano ludność polską, aczkolwiek do stycznia 1945 r. wysiedleń nie zakończono. Wysiedlenia najszybciej przebiegały w ścisłym centrum, zwłaszcza na Rynku Głównym, któremu chciano nadać w pełni niemiecki charakter. W połowie sierpnia 1940 r. usunięto z Rynku pomnik Mickiewicza. Karolina Lanckorońska odnotowała wówczas: - Spokojny Kraków był wstrząśnięty do głębi - po raz pierwszy wówczas "wściekli się" ludzie prości, którym na początku Niemcy wyraźnie imponowali. Ofiarami tej polityki były też m.in. Pomnik Grunwaldzki, pomnik Kościuszki, popiersie Fredry i wiele tablic z ulic i kościołów, w tym upamiętniające Asnyka czy Wyspiańskiego.
Najbardziej ucierpiał Kraków żydowski, zwany galicyjską Jerozolimą. Tradycyjnie ludność żydowska zaludniała Kazimierz, a także Stradom oraz Podgórze. Właśnie na Podgórzu powstało getto, dokąd wysiedlano krakowskich Żydów, i stamtąd wywożono ich do obozów zagłady w Bełżcu, gdzie witała ich krakowska orkiestra żydowska, a także do Auschwitz. Żydzi trafiali też do krakowskich więzień i obozu koncentracyjnego w Płaszowie. Niemal wszyscy zginęli. Ocenia się, że spośród 60 tys. krakowskich Żydów ponad 1 tysiąc zostało uratowanych w zakładach Schindlera, a około 2 tysiące przeżyło wojnę w Krakowie i jego najbliższych okolicach.
Nowy kurs polityczny w GG - pisze Chwalba - wyznaczały niemieckie klęski na frontach. Frank w 1943 r. skierował list do Hitlera, w którym przyznawał, że bezwzględny terror doprowadził jedynie do silniejszej integracji Polaków i wzmożenia ich oporu. Nieco później w niemieckiej prasie zaczęto nawet rozprawiać o przyszłym rozwoju polskich instytucji kulturalnych, o możliwym uruchomieniu polskich szkół średnich i wyższych, o udziale Polaków w wyższej administracji na terenie GG o rozwoju samorządu. Ale niewiele się zmieniło. W połowie lipca 1944 r., gdy wojska sowieckie znalazły się o 150 km na wschód od Krakowa, rozpoczęły się masowe wyjazdy Niemców, którzy zabiegali o to, aby zabrać ze sobą jak najwięcej dóbr. Próbowali nawet odzyskać kilkuzłotowe nadpłaty z elektrowni czy gazowni.
Wybuch powstania w Warszawie podziałał na Niemców jak kubeł zimnej wody. Władzę nad Krakowem objął komendant wojenny miasta, bo obawiano się również wybuchu powstania. W niedzielę 6 sierpnia, zwaną później "czarną" Niemcy zorganizowali łapankę na skalę dotąd nie spotykaną. Liczyli, że uda się aresztować młodych mężczyzn i tym samym rozbić konspirację. W ręce nazistów dostało się blisko 6 tysięcy ludzi, z których wielu trafiło do obozów koncentracyjnych, a część do pracy przymusowej w Rzeszy.
Ostatni okres okupacji upłynął pod znakiem przygotowań do obrony Krakowa. W wielu punktach miasta stawiano bunkry, w tym 50 żelbetonowych, wzdłuż szos kopano rowy strzeleckie, na skrzyżowaniach ustawiono 240 betonowych zapór i słupów przeciwczołgowych wraz z zasiekami, na Rynku Głównym wykopano ogromne zbiorniki na wodę, rozbudowywano lotniska. "Festung Krakau" miał bronić się przez dwa tygodnie, ale nie bronił się ani dnia, okrążony przez wojska sowieckie.
- Na tle Gubernatorstwa - podsumowuje Chwalba - Kraków prezentował się w sumie dosyć korzystnie, zwłaszcza pod względem skali zmian w zakresie infrastruktury oraz gospodarczym. Obszary nędzy i ubóstwa, wszędzie w GG rozległe, tutaj były nieco mniejsze. Kraków żył ze swej "stołeczności" oraz dzięki przemyślności i zapobiegliwości mieszkańców i żył chyba nie gorzej lub niewiele gorzej niż Haga, Amsterdam, Paryż czy Bruksela, a znacznie lepiej niż Ateny czy Belgrad.
em
Jak pisze prof. Chwalba, Kraków, "miał szczęście w nieszczęściu". Okupacyjne straty ludności wyniosły w nim bowiem "tylko" 25 proc., a więc były mniejsze niż wielu innych polskich miastach. Miasto to stało się więc u schyłku wojny największym skupiskiem ludności polskiej.
Bezpośrednio przed wybuchem wojny mieszkało w Krakowie nie więcej niż tysiąc obywateli niemieckich, ale w końcu 1939 r. na ulicach zaroiło się od Niemców, którzy z zapałem "przywracali" miasto niemczyźnie. Jak pisze Chwalba, według nazistowskiej propagandy, prawo do osiedlania się w Krakowie dawała obywatelom niemieckim historia, czyli stała ich obecność na tym obszarze od czasów prehistorycznych, a więc od powstania nad Wisłą pierwszych siedlisk Gotów i innych plemion germańskich. Nawet nazwa miasta nie była polska, lecz wywodziła się od Wikinga o imieniu Krakus. Autor przytacza też wypowiedź z grudnia 1939 r. gubernatora generalnego Hansa Franka, który zwracając się do filharmoników wiedeńskich stwierdził, iż "polskość była tu jedynie próbą sfałszowania historii".
Jednak, zauważa Chwalba, w pierwszych tygodniach okupacji Niemcy - wojskowi i cywile - zdobywali się na przyjazne wobec Polaków gesty. Z wielką pompą postawili (na dwa miesiące) posterunek honorowy przy wejściu do krypty Józefa Piłsudskiego, zapowiedzieli też, że będą sprawowali rządy w poszanowaniu polskich tradycji i polskich instytucji. Sugerowali, że jeśli mieszkańcy miasta zachowają spokój, mogą liczyć na ulgi i przywileje.
Rzeczywistość okazała się brutalna. Ujawniony w styczniu 1942 r. plan dla Krakau przewidywał, że po wymordowaniu Żydów Polacy zostaną przesiedleni do Podgórza, czyli na prawy brzeg Wisły. Zatem cały historyczny Kraków, wraz z Kleparzem i Kazimierzem, stałby się niemiecki, tak jak tego życzyli sobie młodzi Niemcy z Hitlerjugend, wznosząc podczas nazistowskich manifestacji okrzyki: "Chcemy Krakowa bez Polaków".
Ten plan likwidacji ludności żydowskiej Krakowa i stopniowej depolonizacji miasta był realizowany od ustanowienia miasta stolicą Generalnego Gubernatorstwa. Stołeczność niemieckiego Krakowa miał podkreślać Wawel, który został wybrany na rezydencję Franka. Od końca października 1939 r. Wawel nazywał się oficjalnie Krakauer Burg, a za publiczne wymówienie słowa "Wawel" można było trafić do więzienia. W sali Senatorskiej Frank umieścił kino, na dolnym tarasie ogrodów królewskich gubernatorowa poleciła zainstalować basen kąpielowy, urządzono ekscentryczne sypialnie, jadalnie i gabinety oraz toalety a w nich womitoria z lśniącymi uchwytami.
W niedzielę Wawel udostępniano zwiedzającym narodowości niemieckiej, natomiast nie mieli tam wstępu ani Polacy, ani Żydzi, chyba że w charakterze służby zamkowej. Wśród sprzątających przez pewien czas widywano matkę Romana Polańskiego, która potem zginęła w komorze gazowej.
W swej publikacji Chwalba przypomina, że już późną jesienią 1939 r. Kraków został podzielony na cztery strefy zamieszkania: niemiecką, mieszaną, polską i żydowską. Z obszaru uznanego za dzielnicę niemiecką stopniowo usuwano ludność polską, aczkolwiek do stycznia 1945 r. wysiedleń nie zakończono. Wysiedlenia najszybciej przebiegały w ścisłym centrum, zwłaszcza na Rynku Głównym, któremu chciano nadać w pełni niemiecki charakter. W połowie sierpnia 1940 r. usunięto z Rynku pomnik Mickiewicza. Karolina Lanckorońska odnotowała wówczas: - Spokojny Kraków był wstrząśnięty do głębi - po raz pierwszy wówczas "wściekli się" ludzie prości, którym na początku Niemcy wyraźnie imponowali. Ofiarami tej polityki były też m.in. Pomnik Grunwaldzki, pomnik Kościuszki, popiersie Fredry i wiele tablic z ulic i kościołów, w tym upamiętniające Asnyka czy Wyspiańskiego.
Najbardziej ucierpiał Kraków żydowski, zwany galicyjską Jerozolimą. Tradycyjnie ludność żydowska zaludniała Kazimierz, a także Stradom oraz Podgórze. Właśnie na Podgórzu powstało getto, dokąd wysiedlano krakowskich Żydów, i stamtąd wywożono ich do obozów zagłady w Bełżcu, gdzie witała ich krakowska orkiestra żydowska, a także do Auschwitz. Żydzi trafiali też do krakowskich więzień i obozu koncentracyjnego w Płaszowie. Niemal wszyscy zginęli. Ocenia się, że spośród 60 tys. krakowskich Żydów ponad 1 tysiąc zostało uratowanych w zakładach Schindlera, a około 2 tysiące przeżyło wojnę w Krakowie i jego najbliższych okolicach.
Nowy kurs polityczny w GG - pisze Chwalba - wyznaczały niemieckie klęski na frontach. Frank w 1943 r. skierował list do Hitlera, w którym przyznawał, że bezwzględny terror doprowadził jedynie do silniejszej integracji Polaków i wzmożenia ich oporu. Nieco później w niemieckiej prasie zaczęto nawet rozprawiać o przyszłym rozwoju polskich instytucji kulturalnych, o możliwym uruchomieniu polskich szkół średnich i wyższych, o udziale Polaków w wyższej administracji na terenie GG o rozwoju samorządu. Ale niewiele się zmieniło. W połowie lipca 1944 r., gdy wojska sowieckie znalazły się o 150 km na wschód od Krakowa, rozpoczęły się masowe wyjazdy Niemców, którzy zabiegali o to, aby zabrać ze sobą jak najwięcej dóbr. Próbowali nawet odzyskać kilkuzłotowe nadpłaty z elektrowni czy gazowni.
Wybuch powstania w Warszawie podziałał na Niemców jak kubeł zimnej wody. Władzę nad Krakowem objął komendant wojenny miasta, bo obawiano się również wybuchu powstania. W niedzielę 6 sierpnia, zwaną później "czarną" Niemcy zorganizowali łapankę na skalę dotąd nie spotykaną. Liczyli, że uda się aresztować młodych mężczyzn i tym samym rozbić konspirację. W ręce nazistów dostało się blisko 6 tysięcy ludzi, z których wielu trafiło do obozów koncentracyjnych, a część do pracy przymusowej w Rzeszy.
Ostatni okres okupacji upłynął pod znakiem przygotowań do obrony Krakowa. W wielu punktach miasta stawiano bunkry, w tym 50 żelbetonowych, wzdłuż szos kopano rowy strzeleckie, na skrzyżowaniach ustawiono 240 betonowych zapór i słupów przeciwczołgowych wraz z zasiekami, na Rynku Głównym wykopano ogromne zbiorniki na wodę, rozbudowywano lotniska. "Festung Krakau" miał bronić się przez dwa tygodnie, ale nie bronił się ani dnia, okrążony przez wojska sowieckie.
- Na tle Gubernatorstwa - podsumowuje Chwalba - Kraków prezentował się w sumie dosyć korzystnie, zwłaszcza pod względem skali zmian w zakresie infrastruktury oraz gospodarczym. Obszary nędzy i ubóstwa, wszędzie w GG rozległe, tutaj były nieco mniejsze. Kraków żył ze swej "stołeczności" oraz dzięki przemyślności i zapobiegliwości mieszkańców i żył chyba nie gorzej lub niewiele gorzej niż Haga, Amsterdam, Paryż czy Bruksela, a znacznie lepiej niż Ateny czy Belgrad.
em