- Zaczynamy od zdjęcia z okresu, gdy Beksiński był zafascynowany formą piktorializmu. Prezentujemy niby-fotoreportażowe ujęcia, całą grupę zdjęć, które idą w stronę pokazywania mocnych uczuć, i typowe potem dla niego formy półabstrakcyjne. Są też portrety: jego samego, rodziny, znajomych. Do mnóstwa fotografii pozowała żona, jego ulubiona modelka - powiedziała kuratorka.
- Beksiński jest ciągle dla nas zdumiewający i zaskakujący. W ostatnim okresie narasta tendencja do szukania różnych formalizmów, m.in. w fotografii reportażowej. Chciałam pokazać twórczość artysty, który "sto lat temu" robił rzeczy dużo ciekawsze. Jego zabawy z formą są tak imponujące pod względem liczby wątków, sposobów na odczytanie, że warto to przypominać i pokazywać ciągle od nowa - tłumaczyła.
Piotrowska wyjaśniła, że tytuł wystawy nawiązuje do wypowiedzi Beksińskiego z 1958 roku na temat przyszłości fotografii. - On stwierdził wówczas, że każde zdjęcie, również obce, innego autora, może być traktowane jako litera alfabetu. Z tego można składać całe kompozycje. Jak prorocze były to słowa świadczy to, co dzieje się dziś w fotografii: na wystawach i w druku najchętniej prezentuje się serie zdjęć, tworzy się kolaże ze zdjęć znalezionych w internecie – zaznaczyła.
Wystawa powstała dzięki współpracy z Muzeum Historycznym w Sanoku. Potrwa do 7 maja.
Zdzisław Beksiński urodził się w Sanoku w 1929 r. Początkowo zajmował się fotografią artystyczną i rysunkiem, później malarstwem i rzeźbą. W latach 70. i 80. stał się popularny w kraju i za granicą. Jego obrazy pokazywane były w prestiżowych galeriach na całym świecie, m.in. we Włoszech, Niemczech, Francji, Belgii. Jako jedyny Europejczyk ma stałą ekspozycję w muzeum sztuki w japońskiej Osace.
Beksiński został zamordowany 21 lutego 2005 r. w swoim mieszkaniu na warszawskim Mokotowie. Swój dorobek i majątek przekazał w testamencie sanockiemu Muzeum Historycznemu, które posiada największą kolekcję jego dzieł. Zbiory liczą kilka tysięcy obrazów, reliefów, rzeźb, rysunków, grafik i fotografii.em, pap