Nad Diablo III zespół Blizzarda oficjalnie pracował cztery lata, a nieoficjalnie - lat dziesięć. Efekt? Lekko podrasowana druga część gry skrzyżowana dla niepoznaki z World of Warcraft.
Blizzard przez lata budował napięcie wśród graczy zapowiadając wejście na rynek trzeciej części kultowego Diablo. Datę premiery z roku na rok odsuwano – co sprawiało, że apetyty, ale i oczekiwania graczy coraz bardziej rosły. Aż wreszcie nadszedł wyczekiwany przez miliony graczy dzień, kiedy gra trafiła na sklepowe półki. I okazało się, ze gracze muszą obejść się ze smakiem.
Diablo III okazało się być bowiem tylko mierną namiastką tego, co obiecywano stworzyć. Mechanika gry do złudzenia przypomina drugą część gry - jednak poprzednia część Diablo to nie jedyna inspiracja twórców. Większość umiejętności postaci, modeli graficznych i specjalizacji żywcem ściągnięto z World of Warcraft. Znacie? Znamy. No to grajcie.
Mimo wszystko zagrać w Diablo III warto – miłośnicy serii z całą pewnością docenią nowinki, które uprzyjemnią im wirtualną przygodę. Twórcy zrezygnowali z uciążliwego i czasochłonnego podnoszenia złota z podłogi – w trzeciej części Diablo wystarczy „przebiec" po skarbach, by te same załadowały się one do plecaka. Gracze nie będą też mieli problemów z kłopotliwymi berdyszami czy innymi broniami, które w poprzednich częściach zajmowały jedną czwartą miejsca dostępnego w ekwipunku. Teraz będzie inaczej, ponieważ twórcy gry powiększyli podręczny plecak, a ponadto wszystkie bronie i pancerze zajmują maksymalnie po dwa „sloty”.
W porównaniu do Diablo II, trzecia część z trójwymiarową grafiką zyskała też interaktywne środowisko gry. Rozmaite krypty i lochy nie są już całkowicie „płaskie". Dzięki temu otoczenie może stać się „sojusznikiem” gracza – nasz bohater może m.in. burzyć ściany zasypując przeciwników kupą gruzu, albo zrzucać im na głowy żyrandole.
Diablo III to wciąż typowy hack’n’slash (rekordziści są podobno w stanie przejść tę grę w ok. sześć godzin). Rozgrywka z pewnością przypadnie do gustu fanom serii - pytanie tylko jak szybko im się znudzi. A znudzi się im raczej prędzej niż później, bo dziś gracze są dużo bardziej wymagający niż 12 lat temu, czego twórcy Diablo III zdają się nie zauważać.
Diablo III okazało się być bowiem tylko mierną namiastką tego, co obiecywano stworzyć. Mechanika gry do złudzenia przypomina drugą część gry - jednak poprzednia część Diablo to nie jedyna inspiracja twórców. Większość umiejętności postaci, modeli graficznych i specjalizacji żywcem ściągnięto z World of Warcraft. Znacie? Znamy. No to grajcie.
Mimo wszystko zagrać w Diablo III warto – miłośnicy serii z całą pewnością docenią nowinki, które uprzyjemnią im wirtualną przygodę. Twórcy zrezygnowali z uciążliwego i czasochłonnego podnoszenia złota z podłogi – w trzeciej części Diablo wystarczy „przebiec" po skarbach, by te same załadowały się one do plecaka. Gracze nie będą też mieli problemów z kłopotliwymi berdyszami czy innymi broniami, które w poprzednich częściach zajmowały jedną czwartą miejsca dostępnego w ekwipunku. Teraz będzie inaczej, ponieważ twórcy gry powiększyli podręczny plecak, a ponadto wszystkie bronie i pancerze zajmują maksymalnie po dwa „sloty”.
W porównaniu do Diablo II, trzecia część z trójwymiarową grafiką zyskała też interaktywne środowisko gry. Rozmaite krypty i lochy nie są już całkowicie „płaskie". Dzięki temu otoczenie może stać się „sojusznikiem” gracza – nasz bohater może m.in. burzyć ściany zasypując przeciwników kupą gruzu, albo zrzucać im na głowy żyrandole.
Diablo III to wciąż typowy hack’n’slash (rekordziści są podobno w stanie przejść tę grę w ok. sześć godzin). Rozgrywka z pewnością przypadnie do gustu fanom serii - pytanie tylko jak szybko im się znudzi. A znudzi się im raczej prędzej niż później, bo dziś gracze są dużo bardziej wymagający niż 12 lat temu, czego twórcy Diablo III zdają się nie zauważać.