Prawdziwa rewolucja filmowa: bohaterka najnowszej disneyowskiej animacji, „Merida waleczna“ (w polskich kinach od 17 sierpnia) jest pierwszą w historii tej wytwórni prawdziwą feministką! – ogłasza miesięcznik „Film“ w swoim ostatnim, sierpniowym numerze. - Jej zasięg i skutki mogą być istotne nawet w skali globu i w skali cywilizacji. Na razie w tej jej części, która chodzi do kina...
Merida ma szopę rudych włosów i naturę buntowniczki. Nie boi się mówić tego, co myśli i nie zamierza pokornie godzić się na rolę, którą wyznaczył jej świat mężczyzn – nie pozwala traktować się jak towar. "To pierwsza animowana księżniczka w historii amerykańskiego kina, która nie zakochuje się, nie kieruje się romantycznymi pobudkami i nie szuka przystojnego faceta" - napisał amerykański magazyn „Forbes“. Nazwał też „Meridę waleczną“ ważnym mainstreamowym dokumentem feministycznym. Twórca serialu „The Walking Dead“, Robert Kirkman, też zachwyca się filmem: - Cieszę się, że dożyłem czasów, kiedy ulubionym disneyowskim filmem mojej córki będzie „Merida waleczna“, a nie kolejna wariacja na temat: księżniczka, której życiowym celem jest zamążpójście.
Jednak niektóre amerykańskie feministki kręcą nosem. - Czy dziewczyna musi być księżniczką, żeby dostać główną rolę? - ironizowała Jaclyn Friedman (autorka blogu Yes Means Yes) na łamach „Guardiana“. Amanda Marcotte żartowała z reklamy filmu sugerującej, iż „główna bohaterka samotnie obali monarchię, system patriarchalny i mit, że buty na płaskim obcasie nie są ładne“. Ale nawet krytycznie nastawione feministki przyznają, że „Merida waleczna“ jest filmem zaskakująco radykalnym – jak na mainstreamową (a więc obliczoną na masowego widza) produkcją familijną, a przede wszystkim jak na film z wytwórni Disneya.
Formalnie to produkcja Pixara. Reklamowana zresztą jako pierwsza animacja tego studia, której centralną postacią jest dziewczyna. Dotychczas wytwórnia skupiała się na męskiej publiczności i na męskich bohaterach. Obojętnie, czy była to historia rybki szukającej syna czy samochodu wyścigowego, który trafia na prowincję, zawsze bohaterami byli faceci. Płeć przeciwna musiała zadowolić się rolami drugoplanowymi. Tym razem jednak cała uwaga koncentruje się na dziewczynie. „Merida waleczna“ jest adresowana do ulubionego targetu wytwórni Disneya – dziewczynek i młodszych nastolatek. Nie bez powodu niektórzy nazywają ten film najbardziej disneyowską produkcją Pixara. A ponieważ od 2006 roku Pixar jest częścią wytwórni Disneya, „Merida waleczna“ słusznie postrzegana jest także jako jej wyrób. Stąd zaskoczenie i zachwyt z powodu radykalizmu filmu nakręconego pod auspiacjami wytwórni, która z rewolucyjnym nastawieniem raczej się nie kojarzy.
Pełna analiza disneyowskiej rewolucji – w sierpniowym „Filmie“
Jednak niektóre amerykańskie feministki kręcą nosem. - Czy dziewczyna musi być księżniczką, żeby dostać główną rolę? - ironizowała Jaclyn Friedman (autorka blogu Yes Means Yes) na łamach „Guardiana“. Amanda Marcotte żartowała z reklamy filmu sugerującej, iż „główna bohaterka samotnie obali monarchię, system patriarchalny i mit, że buty na płaskim obcasie nie są ładne“. Ale nawet krytycznie nastawione feministki przyznają, że „Merida waleczna“ jest filmem zaskakująco radykalnym – jak na mainstreamową (a więc obliczoną na masowego widza) produkcją familijną, a przede wszystkim jak na film z wytwórni Disneya.
Formalnie to produkcja Pixara. Reklamowana zresztą jako pierwsza animacja tego studia, której centralną postacią jest dziewczyna. Dotychczas wytwórnia skupiała się na męskiej publiczności i na męskich bohaterach. Obojętnie, czy była to historia rybki szukającej syna czy samochodu wyścigowego, który trafia na prowincję, zawsze bohaterami byli faceci. Płeć przeciwna musiała zadowolić się rolami drugoplanowymi. Tym razem jednak cała uwaga koncentruje się na dziewczynie. „Merida waleczna“ jest adresowana do ulubionego targetu wytwórni Disneya – dziewczynek i młodszych nastolatek. Nie bez powodu niektórzy nazywają ten film najbardziej disneyowską produkcją Pixara. A ponieważ od 2006 roku Pixar jest częścią wytwórni Disneya, „Merida waleczna“ słusznie postrzegana jest także jako jej wyrób. Stąd zaskoczenie i zachwyt z powodu radykalizmu filmu nakręconego pod auspiacjami wytwórni, która z rewolucyjnym nastawieniem raczej się nie kojarzy.
Pełna analiza disneyowskiej rewolucji – w sierpniowym „Filmie“