- Opowiemy fascynującą historię, w której Kapuściński ryzykuje życiem, by zrealizować swą niemal samobójczą misję. Będzie to historia człowieka poszukującego prawdy o wojnie, który podczas podróży styka się z sytuacjami i zdarzeniami, które zmuszają go do zajęcia stanowiska w konflikcie - mówią producenci producenci, Jarosław Sawko i Ole Ostergaard ze studia Platige Films, spółki córki polskiego studia Platige Image. Będzie to pełnometrażowa produkcja.
Realizacją filmu zajmą się wspólnie hiszpański reżyser Raul de la Fuente, który jest jednocześnie pomysłodawcą filmu, i Polak Damian Nenow, w dorobku mający m.in. dwie animacje zrealizowane w Platige Image w 2010 roku: filmy "Paths of Hate" i "Miasto ruin".
Ryszard Kapuściński, przebywając w 1975 r. w Angoli, przesyłał dziennikarskie relacje do Polskiej Agencji Prasowej. Wojenne wydarzenia opisał również w książce, która ukazała się w 1976 r. nakładem Czytelnika. Reportaż dotyczy ostatnich miesięcy przed uzyskaniem przez Angolę niepodległości 11 listopada 1975 r. Wspomnienia świadków tamtych wydarzeń, zaprezentowane w części dokumentalnej filmu, będą uzupełniały jego część animacyjną, opartą na książce Kapuścińskiego. Widz zostanie wciągnięty w podróż, która zacznie się w roku 1975 i przeniesie do współczesności.
Film będzie wspólną produkcją czterech krajów: Polski (Platige Films jako producent wiodący), Hiszpanii (Kanaki Films), Niemiec (Wueste Film) i Belgii (Walking the Dog).
W streszczeniu stworzonego na podstawie książki scenariusza czytamy: "Październik 1975 roku. Dziennikarz Ryszard Kapuściński od dziesięciu lat przemierza Afrykę, opisując, kraj po kraju, ruchy niepodległościowe i przesyłając swe reportaże do Polskiej Agencji Prasowej. Jest to praca niebezpieczna i niespokojna, lecz w końcowym efekcie inspirująca – Kapuściński obserwuje upadek epoki kolonialnej i walkę kontynentu afrykańskiego o wolność. Inaczej niż dziennikarze zachodni, przygląda się tym wydarzeniom z sowieckiej strony żelaznej kurtyny – oraz ze swego niepowtarzalnego, osobistego punktu widzenia. Zdobył już renomę jako jeden z największych reporterów wojennych na świecie".
- Z jednej strony, dzięki animacji, opowiemy o wojnie "od środka", o strachu i bólu ludzi, którzy w niej uczestniczą, z drugiej - w części dokumentalnej - o ludziach, którzy ją przeżyli i po latach wspominają. Angola z 1975 r. i Angola współczesna to tło dla najważniejszego tematu filmu: wojny widzianej oczyma Ryszarda Kapuścińskiego - opowiadał Raul de la Fuente.
Część animowana charakteryzować się będzie stylem opowieści komiksowej. Widzowie zobaczą Kapuścińskiego przybywającego do stolicy Angoli i kierującego się na front u boku żołnierzy walczących o niepodległość. Zdjęcia do części dokumentalnej rozpocząć się mają jesienią 2013 r. Będą kręcone m.in. w Polsce, Angoli, Portugalii i na Kubie. Premiera filmu planowana jest na pierwszy kwartał 2015 r.
Sam Kapuściński pisał o pobycie w Angoli i o swojej książce: - Byłem tam przez pewien czas jedynym korespondentem zagranicznym. Nadawałem relacje dla PAP-u, a z własnych przeżyć i własnych obserwacji zbierał mi się materiał do tej książki. "Jeszcze dzień życia" jest książką bardzo osobistą. Nie o wojnie, nie o tych walczących stronach, tylko o zagubieniu, o niewiadomej, o niepewności, co się z tobą stanie. Były tam takie sytuacje, że człowiek właściwie wiedział, że nie będzie już żył. I każdego dnia mówiło się z ulgą: "O, jeszcze jeden dzień z życia mam za sobą, jeszcze jeden mnie czeka".
Zdaniem Raula de la Fuente, charakterystyczna dla Kapuścińskiego umiejętność bardzo realistycznego opisywania wojny miała źródło we wrażliwości reportera na drugiego człowieka, "w tym, że jak nikt inny potrafił słuchać ludzi".
De la Fuente, reżyser i podróżnik, jako nastolatek miał okazję poznać Kapuścińskiego. - Miałem 15, może 16 lat. Jako uczeń spotkałem go osobiście i od tamtej pory zacząłem systematyczną lekturę jego książek. Tak zrodziła się pierwsza fascynacja, którą pogłębiały później moje wyjazdy do Afryki, m.in. do Etiopii, Mozambiku czy Angoli. Książki tego dziennikarza pozwalały mi lepiej rozumieć Afrykę, Kapuściński był dla mnie kimś w rodzaju przewodnika - mówił.
Przygotowując się do realizacji filmu "Jeszcze dzień życia", de la Fuente wybrał się w podróż śladami Kapuścińskiego. - Wyruszyłem do Angoli, by odnaleźć ludzi, którzy go zapamiętali - wspominał reżyser. - Rozmowa z Farrusco, ale i z innymi osobami, które zapamiętały polskiego reportera, wzbogacały moje odczytywanie jego reportażu z Angoli. Dawały mi dodatkowy kontekst. Poza tym to było fantastyczne - móc podróżować po tych samych drogach, po których w 1975 roku jeździł Kapuściński, odwiedzić hotelowy pokój, w którym pracował nad wysyłanymi do Polski tekstami - opowiadał filmowiec.em, pap