Epatowanie seksem na scenie jest coraz częściej krytykowane. W ubiegłym roku wypowiadała się w tej sprawie Adele. Shinead O'Connor kilka dni temu upomniała jedną z gwiazd, a Britney Spears publicznie oznajmiła, że, mimo iż sama to robi, jest tym zmęczona. 7 października odezwała się Annie Lenox.
Falę krytyki wywołały nowe klipy zaprezentowane m.in. przez Miley Cyrus ("Wrecking Ball"), Britney Spears ("Work Bitch") i Rihanna (Pour it Up"). W każdym z nich nie brakuje dosłownych, seksualnych odniesień. Kilka dni temu Sinead O'Connor wystosowała otwarty list do Miley Cyrus, w którym zaapelowała do młodej wokalistki, aby zmieniła doradców i przestała zachowywać się jak prostytutka. Annie Lenox nazwała je łagodną pornografię.
- Jestem głęboko zaniepokojona i przerażona całą serią rozerotyzowanych teledysków, jakie ostatnio trafiły do mediów... wiecie, o których mówię - pisze Lennox na Facebooku. - Wygląda na to, że niektóre wytwórnie propagują łagodną pornografię z akompaniamentem muzycznym, choć młode dziewczynki i tak zalewane są ogromną falą seksu przez media. Wierzę w wolność słowa, ale ludzie z branży muzycznej chyba nie znają już granic. Jeśli tylko znajdą jakiś tyłek, na którym można zarobić, zostanie on natychmiast sprzedany. Jest mi smutno, gdy patrzę, jak te wokalistki same chętnie promują taki wizerunek, jak schodzą na dno. Najwyraźniej ich zdaniem mizoginia wyrażana przez nie same jest najzupełniej w porządku, o ile to one ją promują, a zachowania typowe dla prostytutek uzasadniają wyświetleniami na YouTube i milionami dolarów, które dzięki tym wyświetleniom trafiają do ich portfeli. To spieniężona forma samookaleczania.
Dorobek Annie Lennox zamyka album "A Christmas Cornucopia" z listopada 2010 roku.
em, megafon.pl
- Jestem głęboko zaniepokojona i przerażona całą serią rozerotyzowanych teledysków, jakie ostatnio trafiły do mediów... wiecie, o których mówię - pisze Lennox na Facebooku. - Wygląda na to, że niektóre wytwórnie propagują łagodną pornografię z akompaniamentem muzycznym, choć młode dziewczynki i tak zalewane są ogromną falą seksu przez media. Wierzę w wolność słowa, ale ludzie z branży muzycznej chyba nie znają już granic. Jeśli tylko znajdą jakiś tyłek, na którym można zarobić, zostanie on natychmiast sprzedany. Jest mi smutno, gdy patrzę, jak te wokalistki same chętnie promują taki wizerunek, jak schodzą na dno. Najwyraźniej ich zdaniem mizoginia wyrażana przez nie same jest najzupełniej w porządku, o ile to one ją promują, a zachowania typowe dla prostytutek uzasadniają wyświetleniami na YouTube i milionami dolarów, które dzięki tym wyświetleniom trafiają do ich portfeli. To spieniężona forma samookaleczania.
Dorobek Annie Lennox zamyka album "A Christmas Cornucopia" z listopada 2010 roku.
em, megafon.pl