Bohater twojej książki ma ego tak wielkie, że gdyby chciał się zabić, wystarczyłoby, żeby na nie wszedł i zeskoczył. Karpowicza ostatnio coraz więcej, wywiady, telewizja, radio. W jakim stanie jest twoje ego?
Poobijane, ale jeszcze się trzyma, chyba jest takie jak większości osób, które piszą. Kręcą mnie dobre recenzje, natomiast to, że gdzieś widzę swoją twarz, nie ma znaczenia. Zwyczajność mnie cały czas pociąga, nudny jestem człowiek. Uważam, że dobry świat to świat bez wielkiej historii.
Nie kokietujesz z tą nudą?
Nie. Dobry świat to naprawdę jest świat telenoweli. Czasami zdarza się wypadek, jakaś miłość, romans, zdrada. Nie wjeżdżają do nas czołgi Putina, cała reszta jest telenowelą. Trochę w niej żyję.
Piszesz o Białorusince gwałconej przez swojego ojca, zakochanej we wrogu, Niemcu, odrzuconej przez wieś, upokorzonej. Na starość zostały jej wspomnienia i zwierzęta.
I samotność. Może tego nie ma w powieści, ale wolno zaryzykować stwierdzenie, że nie została zaakceptowana przez wiejską wspólnotę, pozwolili jej żyć, to wszystko. Nie robili jej krzywdy, ale też wcale nie pomagali.
Nie chciałeś dać Soni więcej szczęścia?
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.