Jest pan zadowolony z serialu „House of Cards” z Kevinem Spaceyem w roli Franka Underwooda?
Jako producent wykonawczy nie mam wyboru – muszę ten serial kochać. Ale naprawdę myślę, że to jedna z najlepszych produkcji ostatnich lat. Żyjemy w złotym wieku telewizji. Cieszę się więc, że mogę brać w tym udział.
Zmieniłby pan coś, gdyby miał większy wpływ na scenariusz?
Nie, scenariusz jest świetny i oddaje sprawiedliwość postaciom, które stworzyłem w książkach, pokazując szlachetne motywy i niskie pobudki, które stoją za działaniami polityków. Do tego dochodzi najwyższej klasy aktorstwo. Kevin Spacey i Robin Wright są wspaniali i wyraźnie między nimi iskrzy. W serialu Netflixa podoba mi się to, czego zabrakło w miniserialu BBC. Rola żony Franka, Claire, jest tutaj dużo większa. To nie jest już tylko opowieść o przebiegłym, nikczemnym polityku, którego wspiera oddana żona.
Ile wspólnego ma książkowy Francis Urquhart z serialowym Frankiem Underwoodem? Czy mógłby posunąć się tak daleko jak Underwood?
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.