Na przesłuchanie do talent show pojechał prosto z pracy, to znaczy z Biedronki, gdzie był ochroniarzem. Na casting zapisała go siostra, żeby go zmobilizować. Kortez sam z siebie nie miał ochoty nikomu pokazywać swoich piosenek. Dlaczego? – Nie chodzi o to, że bałem się występować. Nie. Występowałem przecież wcześniej z zespołami w szkole muzycznej. Może zwyczajnie się bałem, jak zostaną przyjęte moje piosenki – wspomina. Eliminacje do programu przeszedł, schody zaczęły się przy finale. Nie udało się. I kiedy wydawało się, że młody muzyk wróci do swojej starej pracy, zadzwonił telefon. Jeden z muzycznych producentów przysłuchujących się kandydatom uznał, że ma wielki talent i szkoda byłoby go zmarnować. Tym sposobem były ochroniarz, drwal i pracownik budowlany z wyższym wykształceniem muzycznym (puzon i pianino) zamiast konwojować kasjerów z pieniędzmi, trafił z Iwonicza do Warszawy nagrywać album.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.