Pierwszy film, jaki Oppenheimer stworzył na ten temat, to być może najgłośniejszy dokument dekady. „Scena zbrodni” skupiała się na zabójcach, którzy podczas fali ludobójstw w 1965 r. masowo mordowali rzekomych komunistów. Ofiarami wspieranej przez USA operacji padło ponad milion, w większości niewinnych, obywateli. Dziś oprawcy otwarcie mówią o swoich zbrodniach, technikach zabijania. Nie ponieśli kary, przeciwnie: żyją w glorii chwały, traktowani jako bohaterowie, celebrowani przez władzę, zapraszani do telewizji. W drugim filmie – „Scena ciszy” – zmienia perspektywę: jego bohaterem jest 44-letni optyk Adi Rukun, którego tamte zdarzenia nie dotknęły bezpośrednio. Jego starszy brat Ramli był jedną z ofiar ludobójstwa. Choć Adi urodził się po 1965 r., groza tamtego czasu odcisnęła piętno na całym życiu jego, jego rodziny i rodzinnej wioski. Mężczyzna postanawia skonfrontować się z zabójcami Ramliego, a Oppenheimer podąża za nim z kamerą. W fascynującym, wstrząsającym filmie odsłania kłamstwa, na których od lat społeczną świadomość budują obywatele, którym historia nie dała szansy przepracować traumy. Filmy Oppenheimera wpłynęły na zmianę tonu narracji o przeszłych zbrodniach. W lipcu 2014 r. Indonezyjczycy wybrali prezydenta Joko Widodo (rządzi do tej pory), który jako pierwszy współczesny przywódca nie pochodzi z dawnych „elit” (wielu jego współpracowników to dawni zbrodniarze). Jego polityczna linia stawiająca na rozliczenie przeszłości to, jak na tamte warunki, i tak rewolucja. Z okazji premiery „Sceny zbrodni” największe krajowe gazety wydawały dodatki poświęcone masakrom. Dzięki niemu ofiary naprawdę odzyskują głos.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.