Wśród 11 Oscarów, zdobytych przez film znalazła się nagroda w najważniejszej kategorii najlepszej produkcji roku, za reżyserię, scenariusz zaadaptowany, muzykę, piosenkę filmową, montaż, scenografię, kostiumy, specjalne efekty wizualne, efekty dźwiękowe i charakteryzację.
"Władca pierścieni" wyrównał w ten sposób rekord ilości zdobytych złotych statuetek, który dzierży teraz wraz z dwoma hollywoodzkimi produkcjami kostiumowymi : "Ben Hurem" i "Titanikiem". Jest poza tym pierwszym filmem z gatunku fantastyki nagrodzonym Oscarem za najlepszy film.
Deszcz nagród dla filmu według sagi Tolkiena tak zdominował tegoroczną ceremonię w Los Angeles w niedzielę wieczorem, że kanadyjska producentka filmu "Inwazja barbarzyńców", wyróżnionego nagrodą dla najlepszego filmu zagranicznego, odbierając statuetkę żartowała: "Mamy szczęście, że +Władca pierścieni+ nie kwalifikował się do tej kategorii".
Niespodzianek nie było także w momencie ogłoszenia nagród dla najlepszych aktorów. Zgodnie z prognozami, Oscara za główną rolę męską otrzymał Sean Penn, odtwarzający partię tragicznego bohatera psychologiczno-kryminalnego dramatu "Rzeka tajemnic" w reżyserii Clinta Eastwooda. Był to pierwszy Oscar dla Penna, który poprzednio był już czterokrotnie nominowany do nagrody. Odbierając ją aktor podkreślał, że zasługiwali na nią wszyscy jego czterej nominowani konkurenci (John Depp, Ben Kingsley, Bill Murray i Jude Law).
Za najlepszą aktorkę w roli pierwoszoplanowej uznano Charlize Theron, grającą seryjną morderczynię-prostytutkę w filmie "Monster" (Potwór). Ją także powszechnie uważano za faworytkę konkursu. Theron, piękna wysoka blondynka, którą specjalnie zeszpecono do filmowej roli, rozpłakała się ze szczęścia odbierając złotą statuetkę.
Krytycy trafnie przewidzieli również zdobywców Oscarów za role drugoplanowe. Otrzymali je: Tim Robbins, partner Penna w filmie "Rzeka tajemnic" i Renee Zellweger w filmie "Wzgórze nadziei". Ten ostatni utwór, dramat z czasów Wojny Secesyjnej, niespodziewanie nie dostał nawet nominacji do głównej nagrody.
Spośród czterech filmów nominowanych do Oscara w kategorii najlepszej produkcji roku oprócz "Władcy pierścieni", po dwie nagrody w innych kategoriach otrzymały: "Rzeka tajemnic" (wspomniane nagrody aktorskie) i film żeglarsko-historyczny "Pan i władca: Na krańcu świata" ("Master and Commander") w reżyserii Petera Weira (za zdjęcia i montaż dźwięku).
Wielki sukces odniosła Sofia Coppola, reżyserka także nominowanego filmu "Lost in Translation" ("Między słowami") nagrodzona Oscarem za najlepszy scenariusz oryginalny. Coppola, córka słynnego reżysera Francisa Forda Coppoli ("Czas Apokalipsy", "Ojciec chrzestny") jest pierwszą amerykańską kobietą, która zdobyła nagrodę za najlepszy scenariusz i była nominowana za reżyserię.
Nagroda za całokształt twórczości przypadła w tym roku wybitnemu twórcy komedii filmowych, Blake Edwardsowi ("Victor/Victoria", "Śniadanie u Tiffany'ego", "Powrót różowej pantery" i in.).
Uroczystość rozdania Oscarów dowcipnie prowadził popularny komik Billy Cristal. Tematem jego żartów stał się m.in. głośny film "Pasja" Mela Gibsona o męczeństwie Chrystusa, przyjęty na ogół krytycznie przez recenzentów z powodu eksponowanego w nim okrucieństwa.
Zgodnie z oczekiwaniami, nie obeszło się bez akcentów politycznych podczas oscarowej gali. Tim Robbins, laureat Oscara za rolę drugoplanową w filmie "Rzeka tajemnic", nawoływał za kulisami Kodak Theatre do niegłosowania na George'a Busha w listopadowych wyborach prezydenckich. Robbins, zapytany tuż po otrzymaniu statuetki o szanse prezydenta Busha na reelekcję, zachęcał do brania udziału w prawyborach Partii Demokratycznej.
Errol Morris, odbierając Oscara za długometrażowy film dokumentalny "The Fog of War", zwrócił uwagę na przesłanie swego filmu, którego bohaterem jest Robert McNamara, sekretarz obrony w czasie wojny w Wietnamie. McNamara mówi w nim o tragicznych i chwalebnych wydarzeniach XX wieku.
"Jeśli ludzie mogą się na chwilę zatrzymać i pomyśleć nad ideami i pytaniami płynącymi z mego filmu, to być może udało mi się osiągnąć coś dobrego" - powiedział Morris odbierając Oscara.
"40 lat temu ten kraj wpadł do króliczej dziury w Wietnamie i miliony zginęły. Mam wrażenie, że z pełną prędkością znów wpadamy w króliczą dziurę" - dodał robiąc jasną aluzję do amerykańskiej interwencji w Iraku.
Jego oświadczenie wywołało bardzo żywą reakcję publiczności; oklaski mieszały się z gwizdami.
Rok temu gala oscarowa przebiegała w bardzo napiętej atmosferze. Jeden z laureatów, Michael Morris, wygłosił krótkie przemówienie potępiające politykę George'a Busha. W tym roku gala przebiega dużo spokojniej, być może dlatego, że transmitująca ją telewizja ABC zdecydowała się na pięciominutowe opóźnienie emisji w stosunku do rzeczywistego czasu. Ta sztuczka techniczna umożliwia "ocenzurowanie" ewentualnych kontrowersyjnych wydarzeń w czasie gali oscarowej.
em, pap