W niedzielę w wypadku samochodowym zginął nasz fotoreporter Karol Mikuła - wspaniały kolega i doskonały fachowiec, którego zdjęcia współtworzyły "Wprost".
Jako uczeń pomaturalnego studium fotograficznego zażyczył sobie odbycia praktyk w Pałacu Prezydenckim za prezydentury Lecha Wałęsy. Wyglądało to na młodzieńczą bezczelność, ale dopiął swego.
Był dzieckiem "Wprost". Pracował z nami od początku swojej krótkiej, zbyt krótkiej kariery fotoreporterskiej. Praca była jego całym życiem. Jego pasją była fotografia polityczna. Nie lubił urlopów - przecież w tym czasie zawsze mogło się zdarzyć coś wielkiego bez niego. W redakcji śmialiśmy się, że impreza miała prawdziwą rangę, tylko wtedy, gdy był na niej Karol. Starał się być wszędzie, niczego nie opuścić. Znali go najwyżsi rangą politycy, posłowie i oficerowie BOR-u.
Był powszechnie lubiany, zawsze uśmiechnięty, pomocny innym, pełen optymizmu...
Wyszła z tych wspomnień zbyt słodka laurka, ale Karol naprawdę taki był.
Wprost