Tymczasem Polański oświadczył, że nigdy nie doszło do takiego zdarzenia, a artykuł w "Vanity fair" nazwał "obrzydliwym kłamstwem".
Mia Farrow, zeznając w londyńskim sądzie, powiedziała, że Polański był bardzo zrozpaczony po śmierci swej żony. Miała ona widzieć, jak w trakcie ich spotkania Polański "spławił" dwie kobiety, próbujące go zagadnąć. 60-letnia dziś Mia Farrow, która pojawiła się w londyńskim sądzie w czarnym garniturze i bluzce w złotym kolorze, zeznała, że spotkała się z Polańskim w restauracji "Elaine's" w tygodniach po tragicznej śmierci jego żony, która w momencie zabójstwa była w ósmym miesiącu ciąży.
Według relacji aktorki Polański był wówczas w "bardzo kiepskim stanie". Nie mógł rozmawiać o niczym innym, niż o morderstwie jego żony. "Powtarzał tylko: +Dlaczego?+, +Kto mógł coś takiego zrobić?+" - mówiła aktorka. Nie zwracał uwagi na kobiety. Farrow opowiadała, jak wyszli z restauracji - reżyser nie mógł nic przełknąć - i spacerowali po okolicy.
Adwokat wydawcy "Vanity Fair" Tom Shields zauważył jednak, że Polański sam przyznał się w poniedziałek, iż uprawiał przygodny seks kilka tygodni po śmierci swej żony. Farrow odpowiedziała, że jest poważna różnica pomiędzy seksem a uczuciem, szczególnie dla mężczyzny. "Nie oceniałabym nikogo, kto będąc w takim stanie (jak Polański) szuka zapomnienia na różne sposoby, po warunkiem, że nikogo nie krzywdzi" - dodała Farrow.
Polańskiego broniła w sądzie także siostra Sharon Tate, Debra, która w 1969 roku miała 16 lat. Zeznała, że reżyser był po śmierci żony "wrakiem człowieka". "Na pogrzebie Sharon był pod wpływem takiej ilości środków uspokajających, że nie mógł samodzielnie iść" - twierdziła Debra Tate.
We wtorek rano zeznawał również sam reżyser - za pośrednictwem łączy wideo z Paryża. Wyraził zdumienie, że pamięć osób, które po 30 latach tak dokładnie opisały w "Vanity Fair" zajście w nowojorskiej restauracji, jest tak "fenomenalnie dobra".
Adwokat wydawcy magazynu przyjął taktykę opartą na kwestionowaniu wiarygodności Polańskiego i atakowaniu jego sposobu prowadzenia się. Zarzucił powodowi, że jest "niezdolny do mówienia prawdy" i nie dostrzega granicy między fantazją a rzeczywistością. W poniedziałek Shields nazwał Polańskiego "uciekinierem od moralności". Zdaniem komentatorów taka taktyka może nie wystarczyć do wygrania procesu. To na pozwanym spoczywa obowiązek udowodnienia, że opisany w magazynie incydent naprawdę się wydarzył.
71-letni Polański nie stawił się w sądzie osobiście, by nie ryzykować ekstradycji z Wielkiej Brytanii do USA, skąd wyjechał w 1977 roku, uchodząc przed skazaniem za czyn nierządny z nieletnią. Po raz pierwszy w Wielkiej Brytanii w sprawie o zniesławienie wykorzystywane są łącza wideo.
Rozpoczęty w poniedziałek proces prawdopodobnie zakończy się w tym tygodniu.
em, pap