Filmy Tony'ego Gatlifa są jak wycieczka do etnograficznego muzeum Europy. "Transylwania" to salka poświęcona europejskim Romom.
A właściwie nie salka, tylko spore pomieszczenie. Gatlif, choć pochodzi z Algierii, ma cygańskie pochodzenie i tę kulturę pokazuje wyjątkowo chętnie oraz wiarygodnie - wcześniej uczynił to w "Corre Gitano", "Les Princes" i "Gadjo Dilo". Choć Romowie to nie jedyni jego bohaterowie. W "Vengo" fantastycznie pokazuje Andaluzję, a w "Exils" młodych Algierczyków zamieszkujących Francję. Właśnie "Exils" Gatlif zawiesił sobie poprzeczkę bardzo wysoko. O ile każdy jego obraz (również "Transylwania") jest przepięknym i bardzo autentycznym filmowym szkicem o kolejnym mało znanym fragmencie Europy, to "Exils" okazało się świetnym komentarzem do rzeczywistości. W tym filmie Gatlif pokazał dwóch młodych Algierczyków rozdartych między tęsknotą do kraju ich rodziców oraz nową ojczyzną. Niedługo po powstaniu tego dzieła na przedmieściach Paryża wybuchły zamieszki zainicjowane przez młodych Arabów zamieszkujących Francję i nie akceptujących warunków życia, jakie oferuje im nowa ojczyzna. Wystarczyło obejrzeć "Exils", aby w pełni zrozumieć, o co tym młodym arabskim Francuzom chodzi. Brak takiego aktualnego odniesienia do treści filmu sprawia, że "Transylwania" trochę rozczarowuje - jest to "tylko" film realnie ukazujący życie Romów. Ogląda się go świetnie, ale brakuje niewiarygodnie silnych emocji, jakie emanowały dosłownie z każdego kadru "Exils". W dodatku Gatlif nie ustrzegł się kilku błędów, chociażby takiego, że bohaterowie "Transylwanii" posługują się hrywnami, walutą Ukrainy, mimo że akcja filmu rozgrywa się w Rumunii. Jeśli jednak ktoś nie miał okazji przyjrzeć się kulturze romskiej z bliska, "Transylwania" daje mu ku temu fantastyczną sposobność.