Ostatecznie reżyserem został Tom Tykwer i wybór ten był co najmniej kontrowersyjny. Dał się on poznać przede wszystkim jako twórca świetnego "Biegnij, Lola, biegnij", ale już jego następne filmy były nijakie ("Niebo"), albo wręcz słabe ("Księżniczka i wojownik"). Dlatego obawy, w jaki sposób spożytkuje on tak gigantyczne pieniądze, były spore. Na szczęście bezpodstawne. "Pachnidło" zachowuje wszystkie zalety oryginału, a to chyba największy komplement. Bo ile Państwo znacie ekranizacji książkowych bestsellerów, które dorównały słowu pisanemu? Wystarczy przypomnieć filmową porażkę takiego samograja jak "Kod da Vinci" sprzed roku, aby docenić kunszt Tykwera.
Ale "Pachnidło" miało dowieść jeszcze jednego - że europejska kinematografia dorównuje Hollywood. Do tej pory nasz kontynent słynął z delikatnych, onirycznych filmów w stylu choćby "Biegnij, Lola, biegnij", czy "Persona" (po latach właśnie przypominana na polskich ekranach), natomiast specjalnością Ameryki było wielkie, wystawne kino z mnóstwem akcji, efektami specjalnymi i gwiazdorską obsadą. Teraz Tykwer pokazał, że w Europie też takie dzieła mogą powstawać, ten reżyser umiejętnie połączył amerykański rozmach z europejską wrażliwością, tworząc nową jakość. Dzięki temu ekranizacja "Pachnidła" okazała się sukcesem. Teraz pozostaje nam czekać, jak będzie on zdyskontowany. Amerykanie na pewno nakręciliby sequel. Oby Tykwer nie wpadł na ten pomysł i swego talentu dowodził już innymi tematami - wtedy będzie można mówić, że pokazał prawdziwie europejską klasę.
Agaton Koziński
"Pachnidło" ("Perfume: The Story of a Murderer"), reż. Tom Tykwer, Francja/Hiszpania/Niemcy, 2006