Górski: „Ucho prezesa” ociepla wizerunek Kaczyńskiego, choć główną intencją było, by jakoś dokuczyć

Górski: „Ucho prezesa” ociepla wizerunek Kaczyńskiego, choć główną intencją było, by jakoś dokuczyć

Robert Górski
Robert Górski Źródło: Newspix.pl / TEDI
Robert Górski, twórca serialu satyrycznego „Ucho prezesa”, powiedział w RMF FM, że główną intencją programu, było, by „dokuczyć” prezesowi PiS. Satyryk odpowiedział też na komentarze posłanki PiS Krystyny Pawłowicz na temat serialu.

Prowadzący audycję w RMF FM Robert Mazurek pytał Roberta Górskiego o to, czy jego serial ociepla wizerunek prezesa Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego. – No chcąc nie chcąc oczywiście, że ocieplam, chociaż to nie było moją intencją. Główną intencją było to, żeby jakoś jednak dokuczyć – odpowiedział satyryk i wyjaśnił, że w dokuczaniu nie widzi nic złego, ponieważ to słowo było używane dawno temu i nie jest mocno negatywne. – . Teraz chodzi o to, żeby kogoś zaorać – takie obrzydliwe słowo, którym teraz wszyscy się posługują, zmiażdżyć czy zniszczyć. A dokuczyć – to słowo było używane tylko w granicach starej Polski, II Rzeczpospolitej – wyjaśniał.

Samotny prezes i eunuchy

Jak podkreślał Górski, „Ucho prezesa” nie jest serialem dokumentalnym, a on sam nie jest psychoanalitykiem, więc ciężko mu stwierdzić, jaki jest naprawdę Jarosław Kaczyński. – Jaki jest moim zdaniem? Jest samotny, otoczony ludźmi, z którymi nie może sobie porozmawiać, bo pozbył się – na własne życzenie – ludzi, którzy dorównywali mu jakoś intelektualnie. Teraz – mówił.

Po tej wypowiedzi, prowadzący dopytywał Górskiego, czy np. Donald Tusk (którego w przeszłości parodiował Górski – red.) „otacza się intelektualistami”. – To chyba w ogóle taka cecha władzy, że każdy z nich w końcu zostaje sam, bo musi chcąc nie chcąc wyciąć tych, którzy mu zagrażają. – nie użyję nazwisk – odpowiedział satyryk.

Zarzuty Pawłowicz

Pojawiły się też pytania o autentyczność serialowej rzeczywistości, m.in. o to, że na Nowogrodzkiej (w siedzibie PiS – red.), w rzeczywistości „rezyduje” Joachim (Brudziński – red.), a nie Mariusz (Błaszczak – red.), jak jest to przedstawione w produkcji Górskiego. – Mariusz mi się jakoś skleił z prezesem (...) Był taki taki obrazek zawsze, z Sejmu, że on mu coś mówi do ucha, albo coś mu sufluje – wyjaśniał Górski. Później wspomniał o zarzutach posłanki PiS Krystyny Pawłowicz.

– To warto powtarzać w nieskończoność (że „Ucho prezesa” jest filmem, a nie dokumentem – red.), bo zarzuty, np. od pani Pawłowicz czytałem, że jak mogę robić film o prezesie, nie znając go osobiście. Chciałem napisać książkę o Napoleonie, ale to mi sparaliżowało właśnie te zamiary – mówił Górski.

Źródło: RMF FM