Jednym z punktów wizyty francuskiej pary prezydenckiej w USA było wspólne zasadzenie w ogrodzie Białego Domu drzewa przywiezionego z terenu bitwy, która podczas I wojny światowej rozegrała się w lesie Belleau. „100 lat temu amerykańscy żołnierze walczyli w Belleau we Francji, aby bronić naszej wolności. Ten dąb, który jest moim darem dla prezydenta Donalda Trumpa, ma być przypomnieniem, tego, co nas łączy” – napisał Macron na Twitterze. W bitwie w lesie Belleau zginęło około 2 tys. amerykańskich żołnierzy.
Gdzie jest dąb?
Dąb mający symbolizować więzi miedzy USA i Francją zniknął jednak ze swojego miejsca wkrótce po tym, jak został zasadzony. Natychmiast zaczęły się spekulacje, co stało się z drzewem. Sprawę wyjaśnia oświadczenie Departamentu Rolnictwa. Okazuje się, że drzewkiem zajęła się tamtejsza inspekcja, a dąb został wykopany i jest obecnie poddawany kwarantannie.
Jak podaje CNN, do Stanów Zjednoczonych przyleciały z Francji dwie sadzonki, które zostały zabrane na kwarantannę do Beltsville w stanie Maryland. Jedną z nich przewieziono na krótko 23 kwietnia do Białego Domu, gdzie została zasadzona przez prezydentów. Co ciekawe, korzenie dębu był owinięte szczelnie folią, by one oraz ziemia z Francji nie miały do czynienia z amerykańską ziemią, nim przejdą kompletne badania. Już następnego dnia dąb wykopano i zabrano z powrotem do magazynu, podobnie jak drugie drzewko. Teraz obydwa przechodzą dalsze badania, które mogą potrwać nawet dwa lata, jak wynika z oświadczenia Departamentu Rolnictwa cytowanego przez CNN.
Drzewa nie ma, memy pozostały
Niezależnie od dalszego jego losu, scena sadzenia drzewa już przeszła do historii. W internecie nie brakowało porównań m.in. do rodziny Soprano, a scenki z ogrodu wzbogaciły i tak bogatą już galerię memicznych skojarzeń, wywołanych m.in. przez bliską fizyczną relację prezydentów.