Wprost: Śledziła pani ostatnią internetową burzę dotyczącą słów pewnej celebrytki, która stwierdziła, że lansowana jest moda na brzydotę?
Dr Monika Kaczmarek-Śliwińska: Gdy obserwuję dyskusje internetowe, zastanawiam się, dlaczego dajemy sobie prawo oceniania innych ludzi, choćby ze względu na wygląd.
Wydawałoby się, że powinno być z tym lepiej. W końcu media społecznościowe to nie nowość, temat jest wałkowany od lat.
W przypadku, o który pani pyta, dyskusja zaczęła się od ciałopozytywności, ale tak naprawdę dotyczy szacunku dla drugiego człowieka oraz tego, kiedy to, co mówimy, przekracza granice krytyki i przeradza się w hejt.
Urodziłam się w czasach bez mediów społecznościowych i bez internetu, i choć dziś jestem ich wielką fanką to widzę, jak oddziałują na ludzi, którzy już urodzili się w czasach „online”, gdy o refleksję „czy można coś powiedzieć”, a jeśli już to „w jakiej formie to zrobić”, jest trudniej.
Sporo na ten temat pisali Suler i Joinson, którzy wskazali, że najczęściej wymienianym mechanizmem jest rozhamowanie określane „toksycznym”.
Przejawia się ono tym, że sprawca agresji elektronicznej podejmuje działania, których nigdy nie dokonałby twarzą w twarz.
Takie zachowanie powiązali z czterema właściwościami komunikacji zapośredniczonej: anonimowością, niewidocznością, asynchronicznością i tekstualnością.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.