Kim był człowiek, którego imię i nazwisko wpisano w rubryce „mąż” w dowodzie Julii Pitery? Dziś nawet ona tego nie pamięta. Grunt, że w porę wykryła błąd i kazała umieścić w dokumencie nazwisko swojego prawdziwego małżonka – Pawła Pitery. To także dzięki przytomności umysłu ma z nim syna, a nie córkę... Gdy przed laty opuszczali porodówkę, pielęgniarki chciały im ponoć wydać niewłaściwe dziecko.
Jak na nich patrzę, dochodzę do wniosku, że powinni się zamienić zawodami. Julia to typowa humanistka. Jest wesoła, rozrywkowa. Nieraz rozmawiałem z nią o kwestiach artystycznych, a Paweł tylko się przysłuchiwał. On z kolei ma ścisły umysł, idealnie nadaje się do walki z tymi, którzy łamią prawo – mówi „Wprost Light" aktor Stefan Friedmann, z którym Piterowie znają się 25 lat. – Paweł zaproponował mi tytułową rolę w serialu „Na kłopoty Bednarski”. Zdziwiłem się, że młody reżyser, który niedługo wcześniej skończył szkołę, wymyślił do obsadzenia tak ważnej roli akurat mnie. To była ryzykowna decyzja, bo nie byłem wtedy bardzo popularny, jak dzisiejsze gwiazdy – wspomina Friedmann.
Friedmanna w filmie męża postanowiła zatrudnić Julia Pitera. – To ja zaproponowałam Stefana. Wiedziałam, że dzięki dystansowi do siebie i poczuciu humoru będzie pasował do tej roli – zdradza pani minister. To był strzał w dziesiątkę. – Julia potrafi doskonale doradzać Pawłowi. Robi to jednak dyskretnie. Dzięki temu Paweł szybko przekonuje się do jej pomysłów i traktuje je jak swoje. Mówi wtedy na przykład: „Tak, miałem to nazwisko na końcu języka. Dobrze, że je wymieniłaś" – zdradza z uśmiechem na ustach Friedmann.
Czytaj więcej w czwartkowym wydaniu "Wprost Light"
Friedmanna w filmie męża postanowiła zatrudnić Julia Pitera. – To ja zaproponowałam Stefana. Wiedziałam, że dzięki dystansowi do siebie i poczuciu humoru będzie pasował do tej roli – zdradza pani minister. To był strzał w dziesiątkę. – Julia potrafi doskonale doradzać Pawłowi. Robi to jednak dyskretnie. Dzięki temu Paweł szybko przekonuje się do jej pomysłów i traktuje je jak swoje. Mówi wtedy na przykład: „Tak, miałem to nazwisko na końcu języka. Dobrze, że je wymieniłaś" – zdradza z uśmiechem na ustach Friedmann.
Czytaj więcej w czwartkowym wydaniu "Wprost Light"