Barack Obama poważnie podpadł środowiskom żydowskim ponieważ... zaprosił na imprezę chanukową organizowaną przez Biały Dom jedynie 550 osób - o 50 mniej niż jego poprzednik George W. Bush. Dla organizacji żydowskich jest to dowód, że administracja prezydenta Obamy ich ignoruje.
Tevi Troy, dotychczas jeden z najbardziej wpływowych przedstawicieli żydowskiej społeczności w Białym Domu mówi wprost: - Administracja Obamy ma widocznie gdzieś nasze głosy. Dowodem na to ma być m.in. sposób podejścia do konfliktu izraelsko-palestyńskiego - Obama ma zbyt słabo wspierać Izrael w tej sprawie.
Żydów uraziła jednak nie tylko zbyt mała liczba gości, ale również treść zaproszeń na przyjęcie. Gospodarze napisali w nich bowiem, że zapraszają na "świąteczne przyjęcie", pomijając słowo "Chanuka". Według Żydów to większe faux paux niż umieszczenie na wysłanym rok temu przez George'a W. Busha zaproszeniu choinki - która kojarzy się raczej z Bożym Narodzeniem.
Okazuje się więc, że w momencie gdy - wybierając czarnoskórego prezydenta - Amerykanie poradzili sobie z rasizmem, w kraju pojawia się problem antysemityzmu. Z drugiej strony dzięki temu postępowcy znów mają z czym walczyć."Gazeta Wyborcza", arb