Osama Bin Laden relaksuje się przy śpiewie Whitney Houston, Kim Dzong-Il uwielbia Erika Claptona, a Mahmoud Ahmadineżad miło spędza czas, słuchając utworów Chrisa de Burgh. Światowi przywódcy, a nawet bezwzględni dyktatorzy, tak jak zwykli ludzie, mają swoje upodobania muzyczne, którym oddają się w wolnym czasie - ujawnia „Daily Telegraph”.
Brytyjski premier Gordon Brown wyznał mediom, że codziennie budzi się przy dźwiękach zespołu Arctic Monkeys. Tony Blair wyjawił uczniom jednej z angielskich szkół swoją słabość do hard-rockowego brzmienia grupy The Darkness. Politycy z pierwszych stron gazet coraz częściej ujawniają swoje gusta muzyczne i publicznie wypowiadają się się na tematy związane z showbiznesem.
Slobodan Misosevic, były prezydent Serbii i główny animator wojny na Bałkanach, jeszcze w latach 70., jako pracownik jednego z nowojorskich banków poznał kompozycje Franka Sinatry. Utwory tego wielkiego wokalisty uprzyjemniały dyktatorowi godziny spędzone w celi więziennej, kiedy oskarżony o zbrodnie przeciw ludzkości czekał na proces.
Kontrowersyjny irański prezydent Mahmoud Ahmadinejad najbardziej ceni sobie piosenkę „Lady in Red" Chrisa de Burgh. W 2009 roku artysta jako pierwszy zachodni muzyk od 1979 roku miał zagrać koncert w Teheranie. Imprezę jednak odwołano z powodu niepokojów politycznych w kraju.
Robert Mugabe, twardogłowy prezydent Zimbabwe, woli Cliffa Richarda od Boba Marley’a. Północnokoreański dyktator Kim Dzong-Il zaraził się od swego studiującego w Szwajcarii syna miłością do muzyki Erika Claptona. Nawet Osama Bin Laden – według relacji jednej z jego byłych niewolnic – wykazuje żywe zainteresowanie muzyką pop, a jego ulubieni wykonawcy, to Van Halen i Whitney Houston.
Źródło: Daily Telegraph, PB
Slobodan Misosevic, były prezydent Serbii i główny animator wojny na Bałkanach, jeszcze w latach 70., jako pracownik jednego z nowojorskich banków poznał kompozycje Franka Sinatry. Utwory tego wielkiego wokalisty uprzyjemniały dyktatorowi godziny spędzone w celi więziennej, kiedy oskarżony o zbrodnie przeciw ludzkości czekał na proces.
Kontrowersyjny irański prezydent Mahmoud Ahmadinejad najbardziej ceni sobie piosenkę „Lady in Red" Chrisa de Burgh. W 2009 roku artysta jako pierwszy zachodni muzyk od 1979 roku miał zagrać koncert w Teheranie. Imprezę jednak odwołano z powodu niepokojów politycznych w kraju.
Robert Mugabe, twardogłowy prezydent Zimbabwe, woli Cliffa Richarda od Boba Marley’a. Północnokoreański dyktator Kim Dzong-Il zaraził się od swego studiującego w Szwajcarii syna miłością do muzyki Erika Claptona. Nawet Osama Bin Laden – według relacji jednej z jego byłych niewolnic – wykazuje żywe zainteresowanie muzyką pop, a jego ulubieni wykonawcy, to Van Halen i Whitney Houston.
Źródło: Daily Telegraph, PB