Sprawa znajdzie swój finał w sądzie. Reżyser przypomina, że zapłacił "Variety" 400 tysięcy dolarów za serię reklam filmu, rozesłanie do członków Akademii Filmowej i krytyków DVD ze zwiastunem, a także zorganizowanie pokazu w ramach prowadzonego przez gazetę prestiżowego klubu filmowego. Biuro reklamy gazety twierdziło również, że "Variety" będzie zabiegać o nominacje do Oscara dla filmu. I tu jest pies pogrzebany, bo reżyser uznał, że zabieganie o nominację wiąże się z zamieszczeniem entuzjastycznej recenzji. A tu klops.
Jeśli producent "Iron Cross" nie daj Boże wygra sprawę w przyszłości wszystkie recenzje będą pisać twórcy filmów. I nagle okaże się, że nie ma złych produkcji - są co najwyżej źli widzowie, którzy nie walą do kin drzwiami i oknami.
arb, "Gazeta Wyborcza"