Co zrobić jeśli Kasia nie może, Andrzej się rozchorował a Ania wyjechała na wakacje a Ty chcesz iść z kimś do kina lub chcesz tylko pogadać? Dla firmy Rent a Friend odpowiedź jest prosta: wynajmij sobie - za kilkanaście dolarów - przyjaciela! Biznes założony w ubiegłym roku przez 30-letniego Scotta Rosenbauma cieszy się sporym powodzeniem w Ameryce Północnej.
W tym tygodniu firma mieszkającego na wsi w New Jersey Scotta planuje podbój zamieszkiwanej przez słynących z powściągliwych emocji mieszkańców Wielkiej Brytanii. Koszty takiej usługi wydają się stosunkowo niewielkie - jest to około 25 dolarów miesięcznie za dostęp do przyjacielskiej bazy danych.
Żeby więc nie kupić "kota w worku" trzeba poszperać nieco w bazie danych potencjalnych znajomych. W ten sposób zdecydujemy z kim chcemy się spotkać. Firma gwarantuje, że jest z czego, a raczej z kogo wybierać. Rent a Friend ma w swojej bazie danych 281 tys. mieszkańców miast Stanów Zjednoczonych i Kanady gotowych iść z nieznajomymi ludźmi do kawiarni, restauracji czy kina. W ofercie jest też pocieszanie, udzielanie przyjacielskiej rady a nawet wybranie się na zakupy do centrum handlowego. Z tej nietypowej usługi skorzystało już około 2 tys. osób - niestety nie wiadomo czy były reklamacje. Wiadomo, że klientami są często ludzie, którzy przyjechali do obcego miasta i szukają przewodnika i towarzysza. Same przyjaźnie - podobno - mają charakter platoniczny - właściciel firmy spędza po 16 godzin podglądając czy w ofertach nie ma lubieżnych sugestii.
mr/ The Times
Żeby więc nie kupić "kota w worku" trzeba poszperać nieco w bazie danych potencjalnych znajomych. W ten sposób zdecydujemy z kim chcemy się spotkać. Firma gwarantuje, że jest z czego, a raczej z kogo wybierać. Rent a Friend ma w swojej bazie danych 281 tys. mieszkańców miast Stanów Zjednoczonych i Kanady gotowych iść z nieznajomymi ludźmi do kawiarni, restauracji czy kina. W ofercie jest też pocieszanie, udzielanie przyjacielskiej rady a nawet wybranie się na zakupy do centrum handlowego. Z tej nietypowej usługi skorzystało już około 2 tys. osób - niestety nie wiadomo czy były reklamacje. Wiadomo, że klientami są często ludzie, którzy przyjechali do obcego miasta i szukają przewodnika i towarzysza. Same przyjaźnie - podobno - mają charakter platoniczny - właściciel firmy spędza po 16 godzin podglądając czy w ofertach nie ma lubieżnych sugestii.
Założyciel "Wynajmij przyjaciela" twierdzi, że jemu samotność nie doskwiera, a sam pomysł otwarcia takiej firmy podsunęła mu... luka na rynku. Jak argumentuje Rosenebaum istnieją strony internetowe, które pomagają ludziom umawiać się na randki, znaleźć sobie żonę czy zawrzeć ślub. Nikt jeszcze nie oferował płatnej przyjaźni.
Czy przyjaciela kupionego za 20 dolarów można jeszcze nazywać przyjacielem? Na to pytanie właściciel firmy nie odpowiada.
mr/ The Times