Na początek skromnie - kawa, herbata, koreczki i przekąski. Potem na stołach pojawią się cztery rodzaje przystawek, deski serów, trzy rodzaje sałat, pieczywo. Na koniec cztery dania główne i trzy propozycje warzyw na gorąco. Do tego napoje (bezalkoholowe). Całość ma kosztować 60 tysięcy złotych.
Gdyby Struzik zapraszał prywatnie, skończyłoby się pewnie na wodzie mineralnej i słonych paluszkach. Ale publiczne pieniądze wydaje się lekko i przyjemnie. Funkcjonariusze publiczni - nieważne, z jakiej partii - nie mają w tym względzie oporów. Czy rozrzutność przed wyborami to dobra strategia? Przekonamy się niedługo, panie marszałku. Teraz trzeba gościom Struzika życzyć smacznego i czekać na kolejne narzekania marszałka o złej sytuacji finansowej Mazowsza.
zew, "Super Express"