"To był gość"
Z czym Orzeł z Wisły najbardziej się kojarzy? - Z wąsikiem i bułką z bananem. Najbardziej utkwiły mi w pamięci konkursy w Willingen w 2001 roku. To był gość. Skoczył wtedy 151,5 metra, a rywale o trzydzieści metrów bliżej. Deklasował wszystkich jak chciał, pokazał kto rządzi na skoczni. Nie mogłem wręcz w to uwierzyć - wspominał Tomek z Rajszewa.
Jego kolega, Michał z Warszawy, z przyjemnością wraca myślami do konkursów w Zakopanem. - Nigdy nie zapomnę momentu, gdy po wygranym konkursie uklęknął na ziemi i ją pocałował. Małysz wygrywał co chciał, ale to pod Tatrami się pochylił i oddał hołd ziemi. Pokazał czym dla niego jest ojczyzna, odzwierciedlało to jego przywiązanie i patriotyzm. Dla mnie to coś wielkiego - powiedział.
"Wielki człowiek"
Ważne dla kibiców jest również, że Małysz nigdy się nie poddał. - Nie cała jego kariera jest kolorowa. Miał wzloty i upadki, ale właśnie sposób w jaki zbierał się z tych drugich pokazało, jak wielkim jest człowiekiem i zawodnikiem. Wszyscy powinni brać z niego przykład - dodał Michał.
Dla Tomka "Małysz to cała młodość". - Odkąd pamiętam on skakał. Wychowywałem się na jego konkursach, na tym jak wygrywał, jak walczył i jak przegrywał. Dla mnie wszystko zaczęło się od zwycięskiego w 2001 roku Turnieju Czterech Skoczni. Dla mnie było to coś niesamowitego i wtedy dotarło do mnie, że ten człowiek jest naprawdę kimś - mówi.
Nudna, ale się grało
- Przez siedemnaście lat skakało nam co tydzień ciśnienie. Nie było ważne jaki wynik, istotne było, że wszyscy razem siadaliśmy przed telewizorem i trzymaliśmy kciuki. Poza tym pozostawał zawsze skromnym człowiekiem, nigdy nie robił wokół siebie szumu. Nawet jak coś mu nie wychodziło, nie miał formy, nikt się nie wstydził, że kibicuje Małyszowi - oceniła Renata.
- Był moment, kiedy wszystko się z nim kojarzyło. Wiele rzeczy robiło się "na Małysza", a gra "Ski jumping" biła rekordy popularności. Gdy tak sobie myślę z perspektywy czasu, była nudna, ale nie było osoby, która w nią nie grała. Każdy chciał choć przez chwilę być Małyszem - przyznał Tomek.
"Dziękuję!"
W niedzielę w Planicy Adam Małysz po raz ostatni w karierze wystartował w konkursie Pucharu Świata. Zajął trzecie miejsce, ale był bohaterem skoczni. To o nim najczęściej mówił spiker, to on dostawał największe owacje. - Dziękuję, że byliście ze mną - powiedział Orzeł z Wisły do kibiców.
Rywale, chcąc pożegnać Małysza, zapuścili specjalnie na tę okazję wąsy. Sztuczne owłosienie przylepili sobie także kibice. Dwukrotny wicemistrz olimpijski z Vancouver wydawał się jednak być zupełnie rozluźniony. Uśmiechał się, machał i jak zwykle poklepywał kolegów. Po raz ostatni flagą na starcie machnął mu jego kolega ze skoczni, a od paru lat asystent trenera Hannu Lepistoe Robert Mateja wraz z Maciejem Maciuszkiem, ubranym w góralski strój.
"Goodbye, Adam"
Firma, która produkowała mu przez lata sprzęt, uznała, że Małysz zasługuje na specjalne pożegnanie i na ostatni konkurs nakleiła mu wielki napis: "goodbye, Adam", a na drugiej "thank you". Czterokrotny mistrz świata postanowił w podobny sposób podziękować najważniejszym dla siebie osobom - na jednej napisał "kocham Izę", na drugiej "dziękuję Hannu".
Przed wejściem na podium zwycięzca niedzielnego konkursu Kamil Stoch, w stroju góralskich, zatańczył "Krakowiaka", po czym zdjął kapelusz i ukłonił się przed Małyszem. Oficjalne pożegnanie Orła z Wisły zaplanowano na 26 marca w Zakopanem.
zew, PAP