Po otwarciu walizek znajdujące się w nich zwierzęta tylko ziewnęły. W bagażu znaleziono dwie czarne pantery, dwa lamparty, czarnego niedźwiedzia baribala i dwa makaki - wszystkie wielkości szczeniąt. - Wyglądało na to, że podano zwierzętom środki nasenne i zamknięto w płaskich klatkach, żeby nie mogły się za bardzo ruszać - wyjaśnił Steven Galster, dyrektor walczącej z przemytem zwierząt fundacji FREELAND, który był obecny podczas zatrzymania.
Tajlandzkie władze podejrzewają, że zatrzymany mężczyzna należał do zorganizowanej siatki przemytników i szukają jego wspólników. - To była bardzo wyrafinowana operacja przemytnicza. Nigdy czegoś takiego nie widzieliśmy - powiedział Galster. - Miał w walizkach niemal całe zoo - dodał.
Tajlandia jest jednym z centrów nielegalnego przemytu zagrożonych gatunków, jednak służby celne zazwyczaj znajdują żółwie, węże czy jaszczurki cieszące się popytem w Chinach i Wietnamie.
zew, PAP