Choć uczestnicy tej rozmowy z premierem zapewnili, że był to żart, zupełnie serio skrytykowały premiera za to przede wszystkim kobiety z centrolewicowej opozycyjnej Partii Demokratycznej. - To słowa wulgarne i obrażające godność kobiet - oceniła Roberta Agostini, odpowiedzialna za sprawy kobiet w tym ugrupowaniu. Z kolei wiceprzewodnicząca Izby Deputowanych Rosy Bindi stwierdziła sarkastycznie, że "można by powiedzieć, że to jedyna partia, jaką miał, jedyna, jakiej nie musi zakładać i jedyna, jaką się zajmował". - Ale tak odpowiedzieć nie możemy, bo nie możemy sobie na to pozwolić, gdyż to nie jest już farsa, ale tragedia - dodała Bindi, która zarzuciła Berlusconiemu, iż po raz kolejny obraża kobiety. Lider Partii Demokratycznej Pier Luigi Bersani powiedział zaś o całej sprawie krótko: "dno".
Włoskie media podały, że żartu nie pochwalają także kobiety z macierzystej partii szefa rządu. - Znamy i doceniamy wszyscy ironię i wielki urok premiera Berlusconiego, ale niekiedy najbardziej udane powiedzonko może okazać się nie na miejscu i mało dowcipne - oświadczyła deputowana Ludu Wolności, Barbara Saltamartini.PAP, arb