Zaczęło się od tego, że mieszkaniec miasta Fukushima, kilkadziesiąt kilometrów od elektrowni atomowej, która ucierpiała wskutek trzęsienia ziemi i tsunami w marcu, w ubiegłym tygodniu przesłał do ministerstwa środowiska paczkę z próbką ziemi, zebranej z własnego ogródka. Nadawca napisał, by resort zatrzymał próbkę, chcąc w ten sposób zwrócić uwagę urzędników na sytuację mieszkańców okolic elektrowni. W czasie badań w przesłanej próbce stwierdzono śladowy poziom promieniowania i dyrektor jednej z sekcji ministerstwa uznał, że nie stanowi ona zagrożenia. Po dyskusji w ministerstwie, co zrobić z zawartością przesyłki, zapadła decyzja, że jeden z urzędników rozsypie ją na opuszczonym terenie w pobliżu swojego domu w prefekturze Saitama.
- Jako szef ministerstwa ponoszę pełną odpowiedzialność - oświadczył Hosono po ujawnieniu informacji o nieodpowiedzialnym czynie swego podwładnego. - Ten incydent nie powinien był się zdarzyć. To kwestia raczej organizacji pracy niż postępowania jednego urzędnika - dodał Hosono, który zapewnił, że zamieszane w sprawę osoby poniosły konsekwencje służbowe - m.in. potrącono im część pensji.
Wszystko o nowym rządzie Tuska - kliknij tutaj
PAP, arb