Skracając projekcję filmu o kilka minut nie uda się zorganizować wprawdzie dodatkowego seansu w ciągu dnia, ale można wypełnić zaoszczędzony czas reklamami. Przyspieszenie jest oczywiście niewielkie i nie prowadzi do tego, że dramat zamienia się w farsę na przyspieszonych obrotach - wyjaśniają specjaliści.
Przewodniczący zrzeszenia właścicieli kin (Anec) Lionello Cerri, pytany o tę praktykę, wyraził opinię, że jest ona technicznie jak najbardziej możliwa, chociaż – jak zastrzegł - wprawni widzowie o dobrym słuchu i wzroku szybko zorientują się, że coś jest nie tak z projekcją. Przyznał też, że największe pokusy przyspieszania budzą u właścicieli kin filmy–rzeki, trwające po kilka godzin. Cerri ujawnił, że o szybszej projekcji mówiono już w branży przy okazji „Titanica". Ostatnio za idealny film do zwiększenia prędkości uważa się „Władcę pierścieni”.
zew, PAP