Do zbyt późnego przychodzenia do pracy nadal przyznaje się co szósty pracownik, który jako powód spóźnień wskazuje m.in. zbyt długi sen, korki, kaca czy poranny seks – wynika z najnowszych danych Work Service S.A.
17% polskich pracowników deklaruje, że zdarza im się spóźniać do pracy przynajmniej raz w tygodniu. W porównaniu do danych sprzed pół roku, to niemal o 3% mniej. - Prawie o połowę zmniejszył się również odsetek tych, którzy więcej niż raz na tydzień, nie pojawiają się na czas w pracy. Wynika to zapewne z niepokoju pracowników spowodowanym trudną sytuacją na rynku pracy, która obliguje ich do większego zaangażowania w powierzone obowiązki. Brak spóźnień to element tego zaangażowania. Z naszych danych wynika, że najbardziej czujne powinny być młode osoby (34% z nich się spóźnia) i raczej mężczyźni (21% z nich nie pojawia się na czas) niż kobiety – komentuje Tomasz Hanczarek, prezes zarządu Work Service S.A.
Najczęstszą przyczyną spóźnień jest zbyt długi sen (59 proc.). W następnej kolejności jako przyczynę wskazuje się opóźnienie komunikacji miejskiej (14 proc.) i korki (13 proc.). Przyjście do pracy po czasie może być też spowodowane regularnym kacem (6 proc.) lub porannym seksem (4 proc.). Wszystkie te dość błahe przyczyny kosztują nas niemałe pieniądze. - Z naszych analiz wynika, że koszt 15-minutowego jednorazowego spóźnienia wszystkich pracowników przyznających się do nieprzychodzenia do pracy na czas, wynosi 12,2 milionów złotych – wylicza Krzysztof Inglot, dyrektor działu rozwoju rynków w Work Service S.A.
jl, PAP
Najczęstszą przyczyną spóźnień jest zbyt długi sen (59 proc.). W następnej kolejności jako przyczynę wskazuje się opóźnienie komunikacji miejskiej (14 proc.) i korki (13 proc.). Przyjście do pracy po czasie może być też spowodowane regularnym kacem (6 proc.) lub porannym seksem (4 proc.). Wszystkie te dość błahe przyczyny kosztują nas niemałe pieniądze. - Z naszych analiz wynika, że koszt 15-minutowego jednorazowego spóźnienia wszystkich pracowników przyznających się do nieprzychodzenia do pracy na czas, wynosi 12,2 milionów złotych – wylicza Krzysztof Inglot, dyrektor działu rozwoju rynków w Work Service S.A.
jl, PAP