Tytułową „nieletnią żoną” staje się 12-letnia dziewczynka o imieniu Salma. Przed zamążpójściem, dziecko ma jedno marzenie – chce się uczyć, by zostać lekarzem i pomagać potrzebującym. Tak precyzyjnie wyznaczony cel to dość nietypowa sytuacja, jeśli chodzi o nastolatkę. Jak się okazuje, chociaż dziewczynka chce tak naprawdę niewiele, ponieważ domaga się jedynie możliwości skorzystania ze swoich praw, nie będzie jej to dane. Mimo że Salma jest bezbronnym, niewinnym dzieckiem – przez krąg kulturowy, w którym żyje, a co za tym idzie m.in. obowiązujące obyczaje w Jordanii, jest zaplątana w niewidzialną nić, z której nie może się samodzielnie wydostać. Co więcej, im bardziej stara się uwolnić, tym mocniej zaciska się sznur spleciony z decyzji, które dorośli podjęli w jej imieniu.
Rodzina dziewczynki, delikatnie mówiąc, nie należy do bogatych. Dla ojca rodziny utrzymywanie żony, kilku córek i syna jest trudne. Gdy pojawia się więc chętny do poślubienia jednej z dziewczynek, dorośli postrzegają ten moment jako możliwość poprawienia własnego statusu. Pojawia się światełko w tunelu. Nikt nie myśli o uczuciach pary, o tym, czy dziewczynka jest psychicznie gotowa na posiadanie męża. Liczy się tylko to, że się usamodzielni i odciąży pracującego ojca. Małżeństwo nieletnich dzieci traktuje się jako transakcję wymienną. Gdy okazuje się, że 28-letni mężczyzna jest zainteresowany Salmą, a nie jedną z jej dwóch starszych sióstr, sprawa komplikuje się.
Prawdziwe piekło
Zastraszana przez własną rodzinę 12-latka ulega presji i wychodzi za mąż. Wtedy zaczyna się jej koszmar. Miała mieć dom i kochającego męża, a zamieszkała w małej klitce z lekkoduchem, któremu w głowie były jedynie huczne zabawy. Z dnia na dzień jest coraz gorzej, a życie dziewczynki – jakkolwiek oklepanie to może zabrzmieć – zmienia się w prawdziwe piekło. W pewnym momencie „u siebie” czuje się jak zahukany intruz, który musi schodzić wszystkim z oczu, by się nie narazić.
Przejmujące są chwile, w których czytelnik zestawi sobie kilka ujęć w poszatkowany krótki film. Gdy Salma podczas wyjścia z mężem widzi wesołe miasteczko, jedynym czego pragnie jest wejście na karuzelę. Nie zdradza jednak tego pragnienia, bo „jest żoną”. Nieletnie żony toczą wewnętrzną bitwę – ze swoim prawdziwym „dziecięcym ja”, a narzuconymi na młode barki obciążeniami wytworzonymi przez cudze oczekiwania. Salma jest trybem w błędnym kole. Gdy wydaje się, że gorzej być nie może, wychodzi na jaw, że jej domowe piekło ma kolejne piętro.
Przytłaczające statystyki
Wielkim atutem książki jest to, że oprócz opisanej tragicznej historii 12-letniej Salmy, autorka przytacza wiele raportów, artykułów przedstawiających dramatyczne losy niepełnoletnich żon w liczbach. Jest to w pewnym sensie odhumanizowanie poszczególnych przypadków, ale daje spojrzenie na to, jak wielkiej grupy dotyczy problem. Bo jak się okazuje nie jest on marginalny. To dzieje się dzisiaj, tu i teraz. Dziewczynki stają wyzywająco wymalowane na ślubnym kobiercu, a ich oczy wyrażają strach przed okrutną historią, która lada moment się rozegra.
Trzeba przyznać, że o podobnej tematyce powstało już wiele książek. Jednak sądzę, że cieszą się wciąż nieustającą popularnością ze względu na to, że przedstawiają historie, w które czytelnik nie chce uwierzyć. A w jego głowie kumuluje się wiele pytań.
Czytaj też:
„To jest patologia! Zbrodnia na zdrowym rozsądku!”. Strażnicy o kulisach życia w więzieniach