O Iwaszkiewiczu, a właściwie o rodzinie Iwaszkiewiczów, napisała jego prawnuczka, Ludwika Włodek – jej książka została teraz wznowiona po dziesięciu latach w wersji uzupełnionej. O Mrożku napisała jego żona Susana Osorio-Mrożek. I obie te książki różnią się od siebie tak, jak różnili się ich bohaterowie.
Jeden był symbolem dostojności literatury i jej powołania do poruszania spraw istotnych przy użyciu tradycyjnych środków literackich, jej zakorzenienia w tradycji i szlachetnego ratowania substancji kultury polskiej, bo obawiał się, że nie pielęgnowana kultura zniknie pod naporem socjalistycznej ideologizacji. Gotów był po wojnie na lawirowanie i różne gierki z władzą, ostrożne, ale w wielu przypadkach skuteczne. Drugi – przez swoją wielowarsztatowość – zanim zdobył uznanie jako pisarz postrzegany był jako gazetowy żartowniś, bo żartem i absurdalnym humorem starał się wymijać opresyjne przeszkody stalinizmu, na życie w którym był skazany. Dusił się w atmosferze kontrolowanej półwolności i gdy tylko było to możliwe wyjechał na Zachód. A później, gdy już był na emigracji, kilka razy otwarcie zaatakował PRL-owskie władze.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.