Tajemnice domu Gucci. „Maurizio był słońcem, które przyciągało ludzi. Lecz jeśli byli za blisko, spalał ich”

Tajemnice domu Gucci. „Maurizio był słońcem, które przyciągało ludzi. Lecz jeśli byli za blisko, spalał ich”

Adam Driver jako Maurizio Gucci w filmie „Dom Gucci”
Adam Driver jako Maurizio Gucci w filmie „Dom Gucci” Źródło: Newspix.pl / ZUMA
Film „Dom Gucci” powstał na podstawie bestsellerowej powieści Sary Gay Forden. Książka opowiada niezwykłą historię potęgi dynastii Guccich i jej równie spektakularny upadek, pozwalając zajrzeć za kulisy najważniejszego rodu związanego ze światową modą. Jednym z głównych bohaterów opowieści jest wnuk założyciela słynnej firmy, Maurizio Gucci.
Fragment książki Sary Gay FordenDom Gucci” (Wydawnictwo Marginesy)

– Zadziwiające, jak daleko w łamaniu własnych zasad był gotów posunąć się Maurizio, by wyskrobać choć trochę pieniędzy – wspominał Flanz. – Wrócił do produkowania tego, z czym zerwał w 1990 roku. Wytwarzał na potęgę tanie wyroby z pokrytego plastikiem płótna z podwójnym „G”. Hurtownie szybko zapełniły się tym towarem.

Wtedy Carlo Magello, dyrektor naczelny Gucci U.K., doniósł o największej w historii firmy pojedynczej sprzedaży. Otóż pewnego dnia Magello, wysoki, zaradny i opanowany człowiek z elegancką falą białych włosów nad czołem, wszedł do sklepu Gucciego przy Old Bond Street 27 ze swojego biura piętro wyżej i powitał szykownie ubranego, elokwentnego dżentelmena, który chciał nabyć torby i walizki z krokodylej skóry.

– To były kosztowne rzeczy. Mieliśmy je na stanie od wielu lat – wspominał Magello.

Klientowi zależało na komplecie, którego Magello nie mógł mu zaoferować. Obrócił się więc na pięcie i zadzwonił do paru osób. Elegancki klient był tak zadowolony, że krótko potem Magello – ku swojemu osłupieniu – otrzymał zamówienie na dwadzieścia siedem kompletów w niezwykłych kolorach, od czerwieni ferrari po leśną zieleń.

Całkowita wartość zakupu wyniosła 1,6 miliona funtów, czyli około 2,4 miliona dolarów. Zadowolony klient okazał się przedstawicielem sułtana Brunei, który szukał prezentów dla krewnych.

– Gdy wysłałem zamówienie do Włoch, usłyszałem w odpowiedzi: „Carlo, nie mamy pieniędzy na zakup krokodylich skór!”, więc skontaktowałem się z klientem, od którego dostałem dziesięcioprocentowy zadatek – opowiadał później Magello. Zamiast pokryć koszty zakupu skór, pieniądze poszły na pensje dla pracowników.

Źródło: Wprost