Brad Pitt, który przegadał z Tarantino wiele godzin i zagrał w dwóch jego filmach, tak go charakteryzuje: „Spośród wszystkich znanych mi osób, Quentin najlepiej zna się na kinie i widać to w codziennej pracy. A plan filmowy przypomina kościół. On jest Bogiem, scenariusz Biblią, a dla heretyków nie ma tam miejsca”.
To bardzo trafny opis. Wokół Tarantino rzeczywiście ukształtował się kościół jego czcicieli, złożony z fanatycznych wyznawców twórczości, apostatów, którzy niektórych filmów nie lubią i odwracają się od niego i oczywiście otoczony jest heretykami. Ci ostatni nieustannie (no, może w miarę rozwoju jego kariery jednak rzadziej) atakują reżysera za nadmiar przemocy pokazywanej na ekranie, za artystyczny anarchizm, za bezwstydne nurzanie się w popkulturze czy za przełamywanie rozmaitych kulturowych tabu. Ale Tarantino, jeśli nawet nie jest bogiem kina, z pewnością jest bóstwem.
Iskra szaleństwa
Zdumiewające jest już samo tempo, w jakim zrobił karierę, a jak już ją zrobił, to jeszcze bardziej zdumiewa to, jaką pozycję zajął w świecie filmu. Jest jedynym, a może jednym z naprawdę niewielu, reżyserem, który stał się wielką gwiazdą kina. W jego filmach występują prawdziwe aktorskie gwiazdy, a jednak mówi się o nich jako o filmach Tarantino, jego nazwisko jest magnesem najsilniej przyciągającym do kina i najjaśniej błyszczącym w mediach.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.