Zebrała pigułki „dzień po” i wysłała je do Polski. „Informacje o gwałtach wojennych były jak kubeł zimnej wody”

Zebrała pigułki „dzień po” i wysłała je do Polski. „Informacje o gwałtach wojennych były jak kubeł zimnej wody”

Antykoncepcja „awaryjna”
Antykoncepcja „awaryjna” Źródło: Shutterstock
Guzik mnie obchodzi, że nie ma żadnych raportów na temat gwałtów na wojnie w Ukrainie. O jakich raportach mówimy? Nie wystarczy to, co mówią świadkowie? Jak świat światem zawsze gwałcono kobiety na wojnie – mówi Aleksandra Weder Sawicka, Polka mieszkająca w Norwegii, która zorganizowała zbiórkę tabletek „dzień po” dla uchodźczyń z Ukrainy.

Krystyna Romanowska: W zeszły weekend napisała pani na Facebooku, że potrzebne są pigułki „dzień po” dla ofiar gwałtu na Ukrainie i trzy dni później wysyłała już pani 500 sztuk do Polski. Zdziwiła panią taka błyskawiczna reakcja społeczeństwa norweskiego?

Aleksandra Weder Sawicka: Szczerze powiedziawszy: tak. Przez kilka dni przychodzili do mnie ludzie z opakowaniami, rozmawialiśmy, dlaczego to robią. Słyszałam głosy mężczyzn: „Cholera jasna, nie mogę pogodzić się z tym, żeby w XXI wieku jedną z części pomocy dla uchodźców była pigułka po gwałcie!”. Jeden z młodych chłopaków napisał mi: „Słuchaj, jestem farmaceutą, zaraz kończę zmianę, zobaczę ile mamy na stanie i wszystko przyniosę”.

Przyszła też dziewczyna z dwumiesięcznym niemowlakiem: „Poszłam do apteki, zapytałam ile mogę wziąć. Wzięłam wszystko, czyli osiem”. Za osiem zapłacić trzeba jakieś 1,5 tysiąca złotych, czyli to spory wydatek.

Źródło: Wprost

Ponadto w magazynie