Igor nie zdążył dojechać na antywojenny protest, który organizował. Aresztowano go, gdy tylko wysiadł z autobusu. Do Polski uciekł z Kaliningradu niecały tydzień temu. Zaraz po tym, gdy wyszedł z aresztu. W tym samym czasie Ksenia*, wiolonczelistka z Moskwy, podpisała list otwarty przeciwko wojnie. To przekreśliło jej karierę, musiała spakować się w jedną walizkę i ruszyć na granicę. Iwana wojna zastała w Kijowie, dokąd uciekł przed reżimem Władimira Putina. I znów musiał uciekać.
Nie wiadomo, ilu dokładnie Rosjan zdecydowało się po 24 lutego na ucieczkę z kraju. W połowie marca pojawiły się szacunkowe dane, że wyjechało około 200 tysięcy osób. Oficjalnych liczb jednak nie ma, a światowe media zauważały, że szacunki mogą być zaniżone. Sama Gruzja spodziewa się, że przyjmie około 100 tysięcy uciekinierów z Rosji. Taką samą liczbę podawały władze Armenii. Rosjanie uciekają też do Azerbejdżanu, Turcji, Serbii, a nawet Tadżykistanu i Mongolii. Trafiają również do Polski.
„Gdy tylko wyszedłem z autobusu, zostałem zatrzymany”
Ksenia: Nigdy nie popierałam rosyjskiego rządu. Mówiłam o tym głośno, ale moje problemy zaczęły się, gdy podpisałam antywojenny list rosyjskich muzyków. Reakcja władz była natychmiastowa. Część moich znajomych od razu straciła pracę. Bez żadnego wytłumaczenia, mimo że byli wspaniałymi muzykami. Po kilku dniach też dostałam wezwanie do gabinetu dyrektora. Zostałam zmuszona, żeby podpisać wypowiedzenie. Czułam się koszmarnie. Zostałam tak po prostu wyrzucona z miejsca, w którym przepracowałam ponad dwadzieścia lat. Włożyłam w nie mnóstwo serca.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.