Krystyna Romanowska: Swoją książkę „Oblicza magii” rozpoczyna pani cytatem Gilberta Chestertona: „Kiedy ludzie przestają wierzyć w Boga, nie jest tak, że w nic nie wierzą, wówczas mogą uwierzyć w cokolwiek”. Jako cywilizacja jesteśmy teraz na takim właśnie etapie rozwoju?
Dr Katarzyna Maniszewska: Z badań, które przytaczam w książce wynika, że Polska ma wyższy niż średnia unijna wskaźnik ludzi, którzy wierzą w przesądy i magię. Jest to ok. 50 proc., w UE średnio 40 proc. To są miliony ludzi, a „przemysł magiczny” szacowany jest na miliardy dolarów.
Przyzna pani to dosyć sporo, jak na kraj katolicki i – bądź co bądź – należący do Unii Europejskiej.
Myślę, że ten zwrot ku magii jest uniwersalny dla Zachodniej Europy i USA. Odczytuje to jako pewną emanację kryzysu rozumu i zdrowego rozsądku. Kryzys i odrzucanie – szumnie można to powiedzieć – ideałów oświecenia wywołał falę popularności magicznego myślenia. Krótko mówiąc: rozleniwiliśmy się intelektualnie, przestaliśmy czytać, myśleć logicznie, wierzyć nauce. I przywoływany przeze mnie Chesterton ma rację: naszym nieszczęściem jest to, że weszliśmy na taki etap rozwoju, że możemy uwierzyć we wszystko.
Chociażby w to, że ziemia jest płaska, a kryształ, który włożę do lewej kieszeni, wyleczy mnie z każdej choroby. Po prostu chętnie podchwytujemy każdą głupotę.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.