Za drzwiami znikają obcokrajowcy w wojskowych butach, którzy targają ciasno wypakowane plecaki. Wolontariusze szepczą, że to ochotnicy, którzy jadą do legionu międzynarodowego. Przechodzą ekipy z kamerami, hełmami i kamizelkami kuloodpornymi. Zdarzają się starsi mężczyźni, którzy taszczą siatki z jedzeniem. Przyjechali tylko na zakupy, bo mogą granicę przekroczyć i mieszkają niedaleko przejścia. Ale są też matki z dziećmi, którym wolontariusze noszą torby pod same drzwi.
– Postanowiłam, że jak się do świąt uspokoi, to wracam – oznajmia Nadia. – Do pracy z dziećmi nie pójdziesz, samych nie zostawisz, a za coś żyć trzeba. Poza tym dom to jest dom.
– A jak znowu się pogorszy?
– To będziemy znowu uciekać. U mnie w domu walizki są cały czas spakowane. Samochód gotowy, do granicy daleko nie mamy.
Liczba osób, które od początku rosyjskiej inwazji wyjechały z Ukrainy do Polski, zbliża się do trzech milionów. Ale ruch jest też w drugą stronę. Liczba tych, którzy wyjechali do Ukrainy, zbliża się do ośmiuset tysięcy. I każdego dnia rośnie.
Ostatnio wyjeżdża niemal tyle samo, co przyjeżdża. A w sobotę więcej osób wyjechało niż przyjechało.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.