Bezsilność lekarza. „Wielu zbiórek i wyjazdów na zagraniczne leczenie dzieci można by uniknąć”

Bezsilność lekarza. „Wielu zbiórek i wyjazdów na zagraniczne leczenie dzieci można by uniknąć”

Dziecko na oddziale onkologicznym
Dziecko na oddziale onkologicznym Źródło: zdj. ilustracyjne
Polscy lekarze oferują najlepsze metody, ale rodzice wybierają zagraniczne, bo nie wierzą w skuteczność rodzimych specjalistów i ich praktyk. Ci załamują ręce i wyznają: Jest nam przykro. A potem dodają: Zdarza się, że zasadność zbiórek na leczenie poza granicami budzi wątpliwości. Ośrodki wskazywane w tych zbiórkach często mają mniejsze doświadczenie w leczeniu takich pacjentów niż te w Polsce.
Intencją niniejszej publikacji nie jest uderzanie w rodziców gotowych zrobić wszystko, zebrać każde pieniądze na zorganizowanie leczenia ciężko chorego, czy umierającego dziecka, na drugim końcu świata. Artykuł jest odpowiedzią na medialną dyskusję o tym, czy wszystkie zagraniczne terapie, na które zbierane są ogromne kwoty, są medycznie uzasadnione. Jest także odpowiedzią na pytanie, dlaczego oprócz konwencjonalnego leczenia chorych dzieci, ich rodzice czasem uciekają się do metod alternatywnych i dlaczego to bywa tak niebezpieczne.

Syn modelki i piłkarza ma guza wątroby. Informacja ta na początku roku obiegła polskie media. Potem były kolejne: Że zrozpaczona matka zorganizowała zbiórkę na jego leczenie w Izraelu. I, że ojciec dziecka, niebędący już w związku z matką, wolałby nie przerywać terapii w kraju.

Podobnych historii jest więcej. Inne rodzicielskie dwugłosy w najistotniejszej sprawie, terapii dla ciężko chorego, czasem umierającego dziecka, też się zdarzają. Niedawno słyszałam historię matki, która zamiast leczyć walczącego z rakiem synka w jednym z najlepszych ośrodków w Polsce, wolała zabrać go do podlaskich szeptuch, wierzyła, że jakaś szamanka go uzdrowi.

Źródło: Wprost

Ponadto w magazynie