Krystyna Romanowska: Kilka dni temu zginęła Ołena Kusznir – medyczka, która broniła Mariupola. Widzimy ukraińskie dziewczyny służące jako ratowniczki w Obronie Terytorialnej. Jest „Węgielek”, ukraińska snajperka, są dziewczyny obsługujące haubice. Nadeszła kobieca rewolucja w wojsku – szkoda, że to wojna ją wymusiła.
Paulina Polko: Na naszych oczach dokonuje się zmiana w podejściu do kobiet w wojsku i zawdzięczamy to temu, w jakim stylu i z jakim zaangażowaniem walczą Ukrainki. Mam dla nich ogromy podziw, oglądam je z wielkim wzruszeniem. Widzę młode dziewczyny, świeże mężatki, które pobierają się po to, by z mężem razem zaciągnąć się do obrony terytorialnej. Matki, które mimo lęku o dzieci, zostawiają je z dziadkami i idą walczyć.
Trzymam za nie wszystkie kciuki, szczególnie w kontekście walk toczonych w Mariupolu, który – gdy rozmawiamy – wciąż się heroicznie broni. To jest absolutne bohaterstwo.
Jeżeli przyjmiemy, że kobiet w wojsku ukraińskim jest 17 proc. (niektóre źródła podają, że 20, a nawet 30 proc., pewnie licząc cały żeński personel zaangażowany we wsparcie sił zbrojnych) to w tym ogromnym starciu, którego jesteśmy świadkami stanowią one znaczący element. Tam każdy, kto nie tylko umie obsługiwać broń, ale i ma jakiekolwiek podstawy taktyki, jest w tej chwili na wagę złota. Bez względu na płeć. Wyobraźmy sobie teraz, co by było, gdyby kobiet tam nie było.
Co by było, gdyby ich nie było?
Po prostu armia ukraińska byłaby słabsza o te 15-20 proc. Szłoby jej gorzej – jest to pierwszy wojna w powojennej Europie, w której kobiety pełnią tak ważną rolę. Ukraińcy się dzielnie bronią, ale nie można zapominać, jak duża jest liczebna przewaga Rosjan, nawet jeśli morale w tamtej armii jest kiepskie. Oni mają szanse na rotacje, wymianę żołnierzy. Ukraina niestety nie.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.