Maciej Drzażdżewski, „Wprost”: Czym właściwie jest postpornografia?
Rafał Żwirek, kurator PPFFW: Ten termin nie jest niczym nowym. W kulturze, naukach społecznych i sztuce istnieje od co najmniej 30 czy 40 lat. Jest to po prostu jedna ze strategii artystycznych związana z widzialnością ciała, z oswajaniem ciała, z seksualnością, z biopolityką, czyli całą gamą różnego rodzaju kulturowo-społeczno-artystycznych aktywności. Natomiast może rzeczywiście w Polsce nie jest jakoś specjalnie popularna, ponieważ – co wynika też pewnie z kultury – żyjemy w takim, a nie innym kraju, w którym nie dość, że kultura niezależnie od rządów jest traktowana po macoszemu, to od kiedy pamiętamy, kulturę zawsze ustawia się na ostatnim miejscu. W tym sensie nie jest niczym dziwnym, że termin wydaje się nieznany. Postpornografia nie jest zjawiskiem, które zostało przez nas wymyślone, nie jest pozbawione korzeni i jest już mocno osadzone w naszej kulturze, bo jej początków można szukać nawet w latach 50.
Aga Szreder, kuratorka PPFFW: Po raz pierwszy nazwę tego zjawiska wypowiedziała Annie Sprinkle przy okazji swojego performansu, w którym przy użyciu latarki i wziernika ginekologicznego pokazywała szyjkę macicy. Wtedy właśnie – w latach 90. – po raz pierwszy użyła takiego sformułowania.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.