Facebook – dziś Meta – przechodzi kryzys. Nie tylko wizerunkowy, związany ze skandalami, takimi jak ujawnienie, że koncern wie o negatywnym wpływie swoich platform na zdrowie wszystkich ludzi, a zwłaszcza dzieci i młodzieży (Instagram i Facebook mogą wywoływać dysmorfofobię, ale przede wszystkim, uzależniają behawioralnie), lecz to ignoruje. Dotyczy on także spadku liczby użytkowników logujących się codziennie na stronę oraz faktu, że chiński TikTok – aplikacja pod wieloma względami od Facebooka jeszcze gorsza – depcze mu po piętach. Ostatnio doszło też do odejścia jednej z pierwszych i najważniejszych twórczyń Facebooka: Sheryl Sandberg. Oficjalny powód to chęć zajęcia się filantropią, czyli tym, czemu niewyobrażalnie bogaci ludzie lubią się oddawać.
Po drodze nie zabrakło innych afer, na czele z przypadkiem Cambridge Analityca (nie był on pierwszy, ale był pierwszym, który zdobył gigantyczny rozgłos), czy niewystarczającą ochroną danych. A oprócz tego nieusuwaniem treści nielegalnych, takich jak posty i konta rekrutujące do działań terrorystycznych lub pornografii i handlu ludźmi, jak również usuwaniem wpisów całkiem legalnych, krytycznych na przykład wobec subkultury queer, ale nie podobających się moderatorom czy algorytmom. Gwoździem do trumny mogą być doniesienia o „wirtualnych gwałtach awatarów”, które choć są w zasadzie „grą” w „rozszerzonej wirtualnej rzeczywistości”, to jednak niepokoją.
Fundamentalnie, niemal cały Facebook jest systemowo oparty na inwigilacji behawioralnej. Pomimo, że zarzut ten dotyczy każdej dużej platformy, to w znacznym stopniu właśnie Facebook (i Google ze swoimi produktami, zwłaszcza wyszukiwarką, G-mailem, Youtubem i przeglądarką Chrome) upowszechniły tego rodzaju patologiczny model biznesowy i najsilniej działają na rzecz jego zachowania (w sektorze handlu robi to przede wszystkim Amazon, a usług dostawczych – Uber). Dziś nie wyobrażamy sobie bez niego Internetu, ale to właśnie on wprowadził i znormalizował w nim wiele toksycznych mechanizmów, które jeszcze pod koniec pierwszej dekady XXI wieku przywodziły na myśl orwellowską dystopię.
Kiedy jeszcze wielu ludzi nieświadomie budowało potęgę Facebooka – na przykład całe masy blogerów, dziennikarzy czy firm zachęcało do polubienia i obserwowania swoich profili na tej platformie – on już wówczas stawał się naprawdę niebezpieczny.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.