Olha Samba mieszka w piętrowym prywatnym domu, otoczonym solidnym murem. Przekonała sama siebie, że to dobra forteca i z tą wiarą przeżyła w okupowanym Hostomelu najgorsze dni. – Nie miałam gdzie się schować, bo nie mamy piwnicy. Siedziałam więc na tarasie, piłam kawę. Na lewo port lotniczy Hostomel. Na wprost Horenka, Bucha. Siedziałam i patrzyłam niczym w kinie: to tam coś spadnie, to tam wybuchnie. Wszystko płonie, a ja patrzę. A co miałam robić? – zaczyna.
– Mam tutaj 25 akrów ziemi, jest woda i na szczęście nie zniszczono całkowicie komunikacji – mówi teraz, po powrocie Olha. – Wojna to wojna, ale w moim kraju poradzę sobie lepiej niż gdziekolwiek. Lubię czuć się wolna, a jestem wolna tylko we własnym domu – dodaje.
Od wielu lat Olha prowadzi hodowle psów Kennel FCI "Omri Relizan". Na początku wojny miała 35 psów, przede wszystkim teriery Jack Russell, a także parę psów rasy Beagle, sukę Helę (Cane corso) i ulubienicę domu, młodą suczkę Brendę (buldog amerykański). Mniejsze psy mieszkały w kojcach, Hela i Brenda w domu.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.