Niezłe z pani ziółko.
Jestem już bardzo grzeczna. Wszystkie incydenty dawno za mną, pora się ustatkować, mam 44 lata.
Ale kilka lat temu zbulwersowała pani mieszkańców Przemyśla swoją książką o licealnych czasach. „LO story” opisywało męki czwórki licealistów w systemie edukacji. Przeczytać można było o sadystycznych i szpetnych nauczycielkach, strachliwych wychowawczyniach, lejącym się strumieniami alkoholu. Oburzyli się wówczas nauczyciele, odbyła się nawet specjalna sesja Rady Miasta w tej sprawie.
Oburzenie trwa. Do tej pory moja była wychowawczyni nie odpowiada na grzeczne „dzień dobry”, podobnie jak część nauczycieli z byłego liceum. W książce nie opisywałam żadnych pikantnych szczegółów, raczej zwykłe doświadczenia szkolne, a grono pedagogiczne odnalazło się na kartach powieści, choć wcale tego nie planowałam. Mój ówczesny wydawca otrzymał list protestacyjny z pytaniem: „ile zapłacono za kalanie własnego gniazda?” Potem była Rada Miasta Przemyśla i przemówienie przedstawicielki Związku Nauczycielstwa Polskiego o tym, jak szkodliwa jest ta książka dla młodych umysłów, jak podważa autorytety i mąci w głowie.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.