Seven Hills, niewielka miejscowość niedaleko Cleveland w stanie Ohio. Mieszka tam zaledwie 12 tys. mieszkańców, zresztą ich liczba od lat się zmniejsza. Wśród nich był John Demjaniuk. Do Ameryki przyjechał po wojnie, w 1952 r., jak miliony innych migrantów z Europy. Osiadł w Seven Hills, przez kilkadziesiąt lat dał się zapamiętać jako porządny sąsiad i obywatel. Dopiero w 2009 r. wyszło na jaw, że nie można patrzeć na niego, jak na kolejną osobę, która po prostu uciekła ze starego kontynentu przed powojenną biedą. Śledztwo dowiodło, że uciekł nie przed biedą, ale przed odpowiedzialnością. Był bowiem nazistą, strażnikiem w obozie w Sobiborze, gdzie doprowadził do śmierci 28 tys. Żydów. Z tego powodu 89-letniego Demjaniuka deportowano do Niemiec, gdzie został skazany na pięć lat więzienia. Zmarł w niemieckim domu starców, oczekując na rozprawę apelacyjną.
Odkrycie, że Demjaniuk był nazistą trwało bardzo długo. On sam skutecznie zacierał ślady (usunął sobie choćby z ramienia tatuaż z literami SS), organy ścigania niezbyt się tym interesowały. Zmieniło się to, gdy przy Departamencie Sprawiedliwości stworzono w 1979 r. Office of Special Investigations (OSI, Biuro Śledztw Nadzwyczajnych) zajmujące się poszukiwaniem dawnych nazistów ukrywających się w USA. Jego najważniejszym śledczym (później także dyrektorem) był Eli Rosenbaum.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.