Skończyłeś łódzką Szkołę Filmową i napisałeś grę o uchodźcach. Czyli jednak nie film cię pociąga?
W 2014 roku, jako absolwent „filmówki”, szukałem pracy. Jedyną, jaką znalazłem, było testowanie gry, dokładnie „Wiedźmina 3”. I tak wszedłem do tego świata, choć ciągnęło mnie do niego już wcześniej, w grach widziałem duży potencjał.
Większy niż w filmie?
Widziałem, że to nowe medium, może nie tak skostniałe jak film. Że to medium, w którym rewolucja jeszcze się nie dokonała, można być jej częścią, wiele rzeczy można odkryć. I tak zacząłem myśleć o tym, by samemu zacząć robić gry.
Wtedy jeszcze tzw. kryzys uchodźczy nie był medialnie nagłaśniany. Pojawiały się dopiero pierwsze artykuły, jakieś wzmianki, ale mainstream tym nie żył. Pamiętam, jak przeczytałem krótką informację o tym, że jakaś łódź zatonęła, że wiele osób zginęło… Nie potrafiłem sobie tego ułożyć w głowie. Wyobraziłem sobie jakąś plażę w Afryce Północnej, może w jakimś kurorcie, do którego Europejczycy jeżdżą na wakacje, i że ktoś w takim „raju” albo gdzieś niedaleko, dochodzi do wniosku, że zamiast zostać w miejscu, które jawi nam się jako „niebiańskie”, chce wsiąść na rozklekotaną łajbę, ponton i przepłynąć wielkie morze.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.