Iwona Ławecka-Marczewska, redaktor naczelna designdoc.pl: Co słyszymy, a czego nie wyłapuje nasze ucho?
Sylwia Nadgrodkiewicz: Ludzkie ucho słyszy w zakresie między 20 a maksymalnie 20 tysięcy herców, przeciętnie do 10-12 tysięcy, gdy jest wprawne. A przecież muzyka nie kończy się na tych widełkach! Nietoperze, by dokonywać alokacji, posługują się ultradźwiękami, czyli naddźwiękami (powyżej 20 tysięcy), a słonie słyszą infradźwięki, czyli te poniżej naszego słyszenia. Gdy spojrzymy na dźwięk alchemicznie, szeroko, to widzimy, że rozciąga się do plus, minus nieskończoności, czyli nie ma skończonej częstotliwości, o której można byłoby powiedzieć, że jest granicą dźwięku.
Jeżeli popatrzymy w ten sposób na dźwięk, to zdamy sobie sprawę, że to jest istność, którą trudno opisać w linearny, racjonalny sposób. Trzeba uruchomić wyobraźnię, czyli prawą półkulę, by zrozumieć, jak dźwięk jest potężny.
Na początku swoich koncertów czy wykładów lubię mówić, że dźwięku człowiek nie wymyślił, dźwięk jest, czy tego chcemy, czy nie. On cały czas jest w przestrzeni. Był, jest i będzie. Zawsze taki sam, jak miliardy lat temu.
Jaki mamy wpływ my na dźwięk, a jaki on na nas?
Człowiek majstruje przy dźwięku, bo zmienia strojenie. Są głosy za i przeciw strojowi, który jest obecnie w filharmoniach. Punktem odniesienia jest 440 herców, ale mówi się o naturalnym stroju, który wynosi 432 herce. Dyskusja na ten temat muzyków, muzykoterapeutów toczy się już dość długo. Ważne, by uzmysłowić sobie, że dźwięk towarzyszy nam przez cały czas i nie jesteśmy w stanie go zatrzymać. Możemy zbudować komorę dźwiękoochronną, ale i tak go nie powstrzymamy. Wiedząc, że słyszymy bardzo wąski wycinek dźwięku, który rozciąga się dużo dalej i głębiej, zyskujemy świadomość, że dźwięk tak czy inaczej oddziałuje na nas nawet, gdy go nie słyszymy.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.